środa, 23 września 2015

O królewnie czarodziejce

Dawno bajek nie było, prawda?
Józef Ignacy Kraszewski poopowiada nam trochę o Królewnie Czarodziejce.

"Co tylko chciała, to miała, ptasiego mleka jej nie brakło. Aż, gdy wyrosła, a ojciec mówić zaczął, że czas za mąż iść, wręcz mu powiedziała, że nie pójdzie za nikogo, tylKo za takiego, który od niej rozumniejszy i zręczniejszy będzie, a jej się spodoba."


"(...) nade dniem do ogródka się wsunęła, usiadła na grządce i liliją zakwitła"
Com się drodzy moi pieczątek narobiła, nastukała, papieru napsuła- to moje, ale ilustracja wyszła z tego tylko jedna.


 "Drugiego dnia przez okienko otwarte królewna poleciała gołąbką po dworze, zamieszała się w stado i z ptactwem latała. A że ptaki czuły w niej innego ducha, że nie swoją im była, co się do gromady zbliżyła, stado się zaraz rozsypywało, a ona siedziała jedna."
U mnie Srólewna Czarodziejka STOI- mam nadzieję, że czytelnik wybaczy tę nieścisłość.



"Trzeciego wyprawiła, aby jej gwiazd na sznurek nanizał, do noszenia na szyi".
I co? I oczywiście nie przyniósł, sama musiała se ściagnąć. Ani chybi z jakiegoś bajecznego Allegro. 


Oto cud-królewna spod pędzla >>>Dyni, prawda, że ponad poziomy wylata?



A tak w ogóle proszę państwa- to nie bajka- właśnie zaczęła się astronomiczna JESIEŃ!

23 komentarze:

  1. Najbardziej mi się podoba ten z ptaszkiem na głowie...A w ogóle, znalazła wreszcie tego Królewicza?Albo i nie-królewicza?...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdobył ją siedem prób zwycięsko przechodząc. A ona niby drżała, niby łezki w oczach miała,ale między wierszami patrząc- temu akurat się złapać dała.

      Bajarz milczy na temat uczuć królewny, melduje jeno z satysfakcją: "I sprawił król wesele, na którym ja też byłem, miód i wono piłem."

      Usuń
    2. O!!! dzięki. Sprawdziłam jak się Twoje gąbki w arkuszach tutaj nazywają.. Em,,one się nazywają "arkusze z gąbki do robótek i stempli". Jest też coś co zwie się "bezgąbkowe arkusze z gąbki" .Amerykan potrafi.

      Usuń
    3. Te grubsze są lepsze o tyle,że nie trzeba ich przystawiać tak super precyzyjnie- prostopadle do papieru. Robiłam też pieczątki dla dzieci na wspólne zajęcia- no i czasem przy wzorach wyciętych z cieńszej gąbki niegąbki, odbijał się też brzeg klocka. Co poniektórych pedantów frustrowało srodze.

      Gąbka gąbki gąbce - dźwięczne słowo swoją drogą.

      Tusz kupuję specjalny do stempli, ale w roli poduszeczek do maczania, świetnie sprawdza się płaska gąbka do zmywania ( taka zwykła, nie nasączona chemią) przycięta do formatu metalowych zakrętek do słoików. Po akcji po prostu wyrzucam.

      Usuń
  2. Ostatni rysunek przepiękny!
    Dół sukni zapewnie zamówiony przez księżniczkę jako rękodzieło Alcydła i Jareckiej ;-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, właśnie, myśmy to - nie chwaląc się - uczyniły :)

      Usuń
    2. I Skorpion troszkę kwiatków udział!

      Usuń
    3. Tak, myśmy z Jarecką dziergały ptactwo, a Skorpion sadził kwiatki ;-)
      O, gdzież nam tam do Kró(E)lowej Matki!

      Usuń
    4. Tak to jest, gdy zbytni szacunek dla dojrzałegoego wieku przesłania prawdę historyczną.

      Usuń
  3. Zachodziłam w głowę, co to za technika na pierwszym obrazku? Myślałam, że to odbitka z matrycy leżącej na placach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Papiery z ponabijanymi w szale stemplami ( byłam jak Ciocia z Poczty w rui , mówię Wam!) służyły mi potem jako okładki do zeszytów. Bo ja też, tak jak Bebe- jak nie mogę okładki do zeszytu albo książki znieść- okładam w jakieś swoje dzińdziboły.

      Usuń
    2. Ja tez podnosze w ten sposób walory wizualne zeszytów i teczek :) Obklejam kolazami z róznych rysunków / obrazków z gazet / naklejek, co pod reka.
      A te stemple to z kartoflów?

      Usuń
    3. Stemple najczęściej robię z płaskiej, kolorowej, b. ścisłej gąbki, którą w arkuszach A4 sprzedają w papierniczcych. Tnie się to-to ( ktoś zna fachową nazwę tego-tego?) równie łatwo jak papier. Sprawdzają się raczej te grubsze, które mają więcej niż 3mm. Przyklejam je klejem typu kropelka, do klocków, które można kupić po 50gr w sklepie z drewnianymi zabawkami.

      Usuń
    4. Zdradzę na stronie, że z domu rodzinnego przywiozłam pewną nie do końca udaną linorytniczą (spicjalnie! jak mawia moja córka) odbitkę celem obłożenia wiadomej książki...
      Ech, muszę teraz wymyślić inny sposób, żeby moje wiekopomne dzieło trafiło pod strzechy Wasiuka ;)))

      Usuń
    5. Jestem pełna nadziei, bo też książek o Okładkach Nie Do Zniesienia jest całe spektrum.

      Usuń
  4. Wszystkie przecudne - jak zawsze, ale mnie - też jak zwykle - najbardziej za serce chwytają ptaszęta śliczniusie! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydawca- Media Rodzina chyba też je lubi, bo zrobił z nich pocztówkę promującą Cudowną Studzienkę. No właśnie! Na Targach Książki pytajcie Wydawców?Sprzedawców o katalogi i pocztówki- zwykle pod ladą dla miłych klientów są gratisy zakładkowo, naklejkowo- pocztówkowe.

      Usuń
  5. ZA ROZUMNIEJSZEGO chciala isc? Trzymajcie mnie!

    Dynia sie odgraza, ze jutro sobie tez namaluje krolewne :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już na pierwszej ilustracji widzimy, że "Piękna Dziewka" igra ze szczęściem...

      Usuń
  6. O, Królewno Czarodziejko!
    Co też Ty wyczyniasz z tymi ilustracjami, toż to słów już brakuje!
    Cudne!
    Wytapetowałabym sobie nimi siatkówkę, gdyby tylko operacje okulistyczno-plastyczne oferowały taką możliwość.
    A to, jak je panierujesz światłem - to już jest mistrzostwo świata!
    Nie ma bata, Wasiuk wymiata!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. OOOO taka porcja pochlebstw z rana (ekhem, zabradziażyłam wczoraj nieco) bardzo dobrze robi mi na cały organizm!

      Usuń
  7. Ha:-) rozmarzyłam się. Może tak rzucić wszystko w diabły i zostać królewną?

    OdpowiedzUsuń
  8. No, robota ciężka- w tej branży trzeba nieustannie dbać o wygląd i słodycz charakteru, ale dochody za to pewne.
    Dziwne mi się zawsze wydawało, że koniec opowieści zbiegał się ze ślubem bohaterki.

    OdpowiedzUsuń