Po raz kolejny nie mogę się napatrzeć. Srebrzyste wierzbowe listki i blask słonecznego dnia na dalszym planie. Zachwyt zachwyt zachwyt. A drugi zachwyt, to kupiony niedawno album z ilustracjami Szancera.
A powiedz jak książka od strony tekstu? Bo pamiętniki samego Szancera przeczytałam z wielką uwagą ale i niedosytem, bo to było coś drętwawego w stylu: siedzieliśmy z Tuwimem i Brzechwą całą noc, przerzucając się pomysłami i anegdotkami... i co? I nic, ani okruszek z z tego pańskiego stołu dla nas czytelników nie spadł.
Tekstu jest niewiele. Biografia na pierwszych 75 stronach (jest sporo cytatów z pamiętników Szancera, o których wspominasz, ale też sporo informacji i tła historycznego, szczegóły dotyczące jego pracy przy realizacji filmów itp) okraszona mnóstwem rysunków mistrza, projektami jego scenografii i kostiumów i zdjęciami. Niestety tajemnic warsztatu nie uświadczysz. Środek to mnóstwo ilustracji i na końcu krótkie wspomnienia jego córki, byłych współpracowników, artystów i świetny esej Łysiaka. Dla mnie najważniejszy był środek, a tam na przykład ilustracje do "Pana Tadeusza". No i kolory świeże i soczyste, a nie jak w niektórych nędznych wydaniach.
Po raz kolejny nie mogę się napatrzeć. Srebrzyste wierzbowe listki i blask słonecznego dnia na dalszym planie. Zachwyt zachwyt zachwyt.
OdpowiedzUsuńA drugi zachwyt, to kupiony niedawno album z ilustracjami Szancera.
A powiedz jak książka od strony tekstu? Bo pamiętniki samego Szancera przeczytałam z wielką uwagą ale i niedosytem, bo to było coś drętwawego w stylu: siedzieliśmy z Tuwimem i Brzechwą całą noc, przerzucając się pomysłami i anegdotkami... i co? I nic, ani okruszek z z tego pańskiego stołu dla nas czytelników nie spadł.
UsuńTekstu jest niewiele. Biografia na pierwszych 75 stronach (jest sporo cytatów z pamiętników Szancera, o których wspominasz, ale też sporo informacji i tła historycznego, szczegóły dotyczące jego pracy przy realizacji filmów itp) okraszona mnóstwem rysunków mistrza, projektami jego scenografii i kostiumów i zdjęciami. Niestety tajemnic warsztatu nie uświadczysz. Środek to mnóstwo ilustracji i na końcu krótkie wspomnienia jego córki, byłych współpracowników, artystów i świetny esej Łysiaka. Dla mnie najważniejszy był środek, a tam na przykład ilustracje do "Pana Tadeusza". No i kolory świeże i soczyste, a nie jak w niektórych nędznych wydaniach.
Usuń