poniedziałek, 17 lutego 2020

Kot Kotlet i inni

Dziś dzień kota, więc obudź w sobie zwierzę i :
Koci temat też >>>tu, a wcześniejszy zylion postów z kotami  znajdziecie>>> tu

niedziela, 9 lutego 2020

Wraża szarża lobby niziołków

Ha, sprawa dla reportera. Odkryłam spisek krasnali, który ma na celu długotrwałe, ale  skuteczne wytrzebienie ludzkiej rasy. Pod rządami niziołków znaleźli się projektanci i producenci podmiejskich BUSÓW, które jeżdżą w te i wewtę  po dziurawych drogach naszej pięknej Ojczyny.

Słuchajcie, słuchajcie: to bezwzględne  lobby zmusza wszystkich  pasażerów o wzroście powyżej półtora metra do zwinięcia na ciasnym fotelu  w zwarty kokon  zawierający również podręczny bagaż i wierzchnią odzież. Nogi swoje albo odkręcamy, albo przez oparcie dźgamy po lędźwiach pasażera przed nami, albo  zmysłowym ruchem owijamy nimi szyję jak etolą. Na inne sposoby posiadania nóg w busie nie wpadłam, jak byście mieli inne patenty -dajcie znać.

Jeśli nie zabiją nas zaburzenia krążenia, bus będzie próbował nas ugotować. Mieszanka gazów złożona z odoru choinek zapachowych , spalin, rozgrzanego plastiku i  eko zapachów emitowanych przez pasażerów wynosi około 36,6C.

Cios ostateczny zadawany jest poprzez układ nerwowy. Kierowcy  słuchają albo radia z ekstatycznie radosnymi didżejami albo ulubionych kaset z pieśniami o charakterze romantyczno- krotochwilnym. Podmiot liryczny przeważnie dziwuje się sile swojego uczucia i urodzie poszczególnych części wybranki.

 Kiedy nie ma się szansy na siedzenie/kokon/etolę stoi się zmiażdżonym przez innych nieszczęśników i ma widok na brudną wykładzinę dywanowa, którą obita jest podsufitka. Okna kończą się na wysokości kluczowego metra pięćdziesięciu i stojąc widzimy  tylko fragment jezdni, krawężniki, trawniki  i kawałek chodnika. Żeby nie przegapić swojego przystanku z mantrą na ustach przepraszam, przepraszam , przepraszam  wykonujemy pomiędzy udręczonymi , zmęczonymi spoconymi ludźmi ruchy niezapomnianego frontmana grupy Boney M.

A kierowcy -ludzie z fantazją na zakrętach i wertepach miotają pasażerami jak warzywami w woku.

Jeśli przeżyliśmy i miażdżenie i smród i disco polo i heroiczne przedzieranie przez tłum do wyjścia, czeka nas ostatnia próba.  Klamka drzwi wyjściowych umiejscowiona gdzieś na wysokości kolan (niziołki krasnalcza ich mać!), w tajemniczym półmroku.Tu podjazd na zatoczkę przystanku z fantazją szarżującej husarii , tu gibiący naszym środkiem ciężkości bagażyk, dusza na ramieniu, a klamka? Nie wiadomo gdzie. W mroku nie dostrzeżesz, miotany siłą odśrodkową przy zakręcie nie namacasz. Kierowca pomaga okrzykami: nie to! To jest co insze! Klamka! K l a m k a jest! No jak pragnę zdrowia, no to urwane takie tam. No przecież mówię że TAM!

Ile razy wychodzę cało z tej przygody rozważam ucałowanie asfaltu i przytulenie  do krawężnika. Ale nie, może tylko na to czekają cholerne nizioły. Walka trwa!



A mogło być tak pięknie:
"Moja pierwsza księga pojazdów" autorska książka wydana p[rzez Egmont