czwartek, 24 listopada 2016

wtorek, 22 listopada 2016

Piękno, co kształtem jest miłości.













Sądząc po zmieszanych kolorach- malowałam   wiosenny motyw  z książki"Spacerkiem przez rok"
EehhhhHHH. Ostatnimi dniami stukam w klawiaturę niczym oszalały dzięcioł, a w rytm uderzeń, kołyszą się na wiotkich słupkach  moje nadwyrężone oczęta.

Ciekawi jesteście co robię? Proszęż bardzo- oto piękno co kształtem jest miłości

itd. nie będę nadwyrężać Internetów kolejnymi  tabelkami

Ciekawiście relacji z wystawy w Poznaniu? Zajrzyjcie >>>TU

czwartek, 17 listopada 2016

Papierkowa robota!
















Alicja Krzanik z manu wzięła i  skroiła wiersz na miarę papierowych łamów Świerszczyka. Numer właśnie w kioskach. I w "żabkach" jak mówią na mieście. W Empikach prędzej spodziewać się można  różowych słoni posypanych brokatem lub/i Hiszpańskiej Inkwizycji.
Ten debiut wart jest oklasków! Aliiiiicjaaaa Krzaaaaniiiik!


Ciekawi Was co jest w tej małej książeczce na ilustracji? Mnie też! :o))) Nad ilustracjami pracowałam kilka miesięcy temu, więc umknęło mi to i owo.

Uzbroiłam się w lupę i już wiem, opowiadanie "APOKALIPSA CZYLI DZIADEK GENEK" zaczyna się tak: Był piękny słoneczny dzień. Jarecka szydełkowała na tarasie, Jarecki patrzył na nią jak urzeczony, dzieci brykały gdy WTEM...
Tekst ów złożyły - żeby unaocznić Wam rozmiary całej tej kliki -Usługi Literackie .
Jakby co, pytajcie co było dalej-Skorpiona w rosole. Ona ma copyrajty.



a w tymże samym numerze Świerszczyka opowiadanie Zosi Staneckiej 





Jeśli chcecie wiedzieć  więcej o Eleonorze Pióro i rozkwitającym kwiecie jej opowieści , nie ma to tamto  musicie uiścić 5złotych 20groszy za najnowszy numer Świerszczyka- oby żył nam wiecznie!


środa, 9 listopada 2016

Poznańmy się!














Halo, halo- Wielkopolanie! 15 listopada we wtorek wybieramy się z Wojciechem Widłakiem do Poznania. Zapraszamy na spotkanie w Centrum Kultury Zamek  o godzinie 17:30.
Będzie można zobaczyć oryginały z kilku ostatnich książek wydanych przez Wydawnictwo Media Rodzina m.innymi gwasze z Pana Kuleczki Wojciecha Widłaka, ręcznie wydziubdziane szmatki z książki Kot ty jesteś  Marcina Brykczynskiego, gwasze z Cudownej Studzienki -Baśni Polskich,  i temperowe ilustracje ze Spacerku przez rok.

Poza tym- mam koci worek i nie zawaham się go użyć! 


      Wśród loteryjkowych fantów- druk dobrej jakości i wielkiej piękności :o))) Duuuuży 100x70cm


 na szczęściarzy czekają też szydełkowcy z budki

sobota, 5 listopada 2016

Podkładam świnię i używam przy kurze.



Chcecie jeszcze trochę >>pochichotnikować? Jestem jak ta świnka, co chwali własnego synka:


Świneczka miała inną formę, ale zdała mi się zbyt dosłowna. Wytężcie wzrok i znajdźcie 45777342 różnice między poniższą amatorską fotografią i tą książkową. Poza dosłownością, męczył mnie fakt, że wygląda jakbyśmy byli świadkami  wesołego chałupniczego cesarskiego cięcia.




     A tu Pan Hilary.


Antypody Hilarego- widać że ten człowiek ma w sobie głębię!

 Z cyklu "czy jest na sali psychiatra?"- wycięte  z gazet pytajniki, których  użyłam m.innymi przy kurze.


                                      


No i trudno, jak kto ciekaw do czego były aaaaAAAAAa oraz aaaA
musi wyskoczyć z  żywej gotówki . Wiem, jestem podła, ale rozumiecie- tantiemy:o)

czwartek, 3 listopada 2016

kamień węgielny











Ta opowieść zaczyna się jak wiele poprzednich:
Kopałam  zacięcie, szukając oczywiście czegoś zupełnie, ale to zupełnie innego... aż tu nagle, między szpargałami natrafiłam na taką oto szmatkę. Pierwszą jaką uszyłam, całe lata temu. Od firmy, która produkowała albumy fotograficzne (po tym poznać można, jak zamierzchła to historia) dostałam zamówienie na dwie okładki "dziecięce". Akurat odebrałam od krawcowej ciepłe sukienki do pracy skrojone z ikeowych kraciastych  koców i został mi worek rozkosznie kiziatych,  ścinków w dźwięcznych gamach. Więc zamiast malować- uszyłam.




Zamawiający projektów nie kupił, wybrał jakieś inne malowane obrazki, niedoszłe okładki wylądowały na dnie  pudła, ale było już za późno, tekstylne ziarno zostało zasiane! Byłam  w mocy polarowej muzy. Zaczęłam coś ściubolić , wyszywać i powoli, powoli złożyło się to w dwie książki  moją pierwszą księgę pojazdów i mój pierwszy alfabet :




 no to leci alfabecik:









Książka niby jest,ale jakby jej nie było. Nakład ciągle nie sprzedany( wiem po raportach tantiemowych), ale kupić jej nie można. Gdybyście widzieli gdzieś na mieście- dajcie znaki. Przyciągnijcie aktualne lineczki. Mam tylko pierwsze wydanie- z LektorKletta, 
a Egmontowskiego, nie:o(
               Poluję od 2 lat na własną książkę. Dziwne to ale prawdziwe.


Leyout do obu wyszywanych książek zrobiła Dorota Nowacka. Bardzo lubię z nią pracować, obie targowe nowości Spacerkiem przez rok  i Chichotnik są też zaprojektowane przez Dorotę i rzecz dziwna, za każdym razem są to inne myki i za każdym razem widać, że to jej ręka i oko
- jest klarownie  ładnie i nowocześnie.
Rzadkie doprawdy połączenie:o)

No ale wracając do kamieni odrzuconych, jedna ze szmatek dostała drugie życie:









- zrobiłam z niej worek na spotkania z cherubinkami -do losowania zadań specjalnych np
I na wernisaże- do loteryjek. 
Już niedługo ( 15.11.16) użyję sobie na wystawie w Poznaniu.
Jakieś pomysły co zrobić z drugą- niebieska szmatką  z napisem album foto- coś poza-  najlepiej wyślij ją mnie?
Format tego ponadczasowego dzieła to +/-40x20cm :o)




wtorek, 1 listopada 2016

Spacerek listopadowy









Ha, wreszcie znalazłam dokładny cytat. Profesor Jerzy Nowosielski, który recenzował mój dyplom z Malarstwa był twórcą bliskiej mi teorii: 
"Ma­lowa­nie ob­razów to jest przy­goto­wywa­nie so­bie przes­trze­ni w której będziemy mu­sieli żyć po śmier­ci, to jest bu­dowa­nie so­bie mie­szka­nia. Jeśli nie kochasz te­go co ma­lujesz, to szko­da czasu."




Dostałam do ręki "Spacerkiem przez rok" na Targach tuż przed podpisywaniem. I- z jednej strony radość, że mieliśmy z Wojciechem Widłakiem tylu gości , a z drugiej  strrrrrasznie byłam ciekawa jak wyszła. Nie mogłam jej choćby przekartkować przez  godzinę. Zezowałam, wyginałam teleskopowo oko, okładka w porządku, strona tytułowa też, ale jak środeczek? Arterie Targowe w którymś momencie definitywnie się zatkały  (a była to prawdopodobnie chwila kiedy Martyna Wojciechowska wchodziła na krzesło i robiła sobie selfie z fanami:o)  przy naszym chwiejnym stoliczku nie było nikogo i wtedy w gorączce sprawdziłam, ufff, ufff , tak- wyszło tak jak trzeba drukarnia ani nie przesoliła, ani nie rozrzedziła kolorów do mdłości. Jest dokładnie tak jak być miało.>>> "Chichotnik" też wydrukowany w pytkę - że tak użyję profesjonalnego żargonu..

Po Targach jak to po Targach  leżałam dwa dni z oczkiem szklanem wbitym w sufit, raz po raz całując >>>misia, mamrocząc niepowiązane ze sobą sylaby,  ale już odżyłam.