Mam niejasne wrażenie, jakbym do płukania pędzli używała nie wody, ale jakiś niezwykle istotnych płynów ustrojowych. Słabnę. Im bardziej kolorowy kalendarz, tym ja jakaś bledsza.
To wycieńczenie skłania mnie do akcji godnych diwy z przedwojennego kina, słaniam się, toczę oczyma i załamuję białe jak lelije rączki.
No ale skończyłam - wszyściusie oryginały kuleczkowego kalendarza 2018 jadą już do Wydawcy. Brawo ja!
A w najnowszym, lipcowym wydaniu specjalnym
Nie wiem jak Wy, ale ja nie mam wykupionej prenumeraty, więc wysupłałam 9,99zł i mam na wieczną rzeczy pamiątkę ów numer.
Szczególnie ujął mnie artykuł Joanny Szczęsnej "Garbus knuje, wokół szuje" o geniuszu Barańczaka, recenzje książek dla dzieci Joanny Olech i dwa soczyste wywiady:
z Isabell Allende
i z Arturem Perez Revertem pod jakże wymownym tytułem:
"Odbezpieczam strzelbę i czekam na barbarzyńców".
Artykuł o Olivierze Sacksie, który napisał cu dow ne go "Mężczyznę, który pomylił swoją żonę z kapeluszem" i"Antropologa na Marsie", "Wyspę Daltonistów" i wiele innych otwierających oczy książek popularno -naukowych, utrzymany jest niestety w konwencji jakiś lepkich sensacyjek.
Nie skonsumowałam jeszcze całości numeru, no ale powiadam Wam, wyczytam co moje, do ostatniego dziewięćdziesiątego dziewiątego grosza.
Idę wzdychać na szezlongu .