Och!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Piękne!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Jeden wykrzyknik stanowczo nie oddaje moich uczuć :-) Czy to lipiec? Chcę tam z nimi być. I coś mi się wydaje, że w łódeczce jest jeszcze jedno miejsce. No to lu!
Lipiec. Mało jest milszych rzeczy na tej planecie jak zostawiać za zanurzonym w wodzie palcem taki mini kilwater. Och Mazurki - jak ja za Wami tęsknię!
Ale zaklęcia Myźgu Myźgu nie znałam więc trochę tajemna. A i dobre farby to czasem za mało. Ja na przykład tylko bym ubrudziła siebie i papier a tu woda, że czuję jaki chłód od niej bije.
Tak, dawno nie było tego rekwizytu, ale Pan Kuleczka ma taką czarodziejską białą parasolkę. Zanim się dowiedziałam o istnieniu Hagrida i jego różowej parasolki przydarzały się naszym bohaterom za jej sprawą różne przygody- to musi być to.
No i stało się. Zaczynam dzień od przejażdżki łódką a potem zaglądam na szeroką perspektywę Lisa Stefana u Diabła. Albo na odwrót. Uzależniam się, zwłaszcza że za oknem mokry smutek, wiatr i nostalgia. Nawet o urlopie nie marzę.
Normalnie znowu wpadłam się bezczelnie pogapić. Z takim obrazem pod powiekami zawsze jest światło i wakacje! Czy mogę porwać na pulpit? Będzie cieszył przy robocie. Dobrego dnia, radości z malowania!
Raz pewna artystka z okolic Krakowa (blada, dumna, piękna) otóż owa dama do porwania ilustracji wzywa, czyli blisko do wakacji Kryptonim akcji: woda (ultramarynowa).
Zamknęłam na czas jakiś facebukowy kramik, bom balansowała na progu nałogu. A termin oddania książki, nad którą pracuję, graniczy z wakacjami, więc nie ma to tamto!
Wakacje pod namiotem są super. Pod warunkiem że rzadko pada. I ów ekstatyczny finał- POWRÓT DO CYWILIZACJI, ciepła woda, lśniące bielą sanitariaty- każdorazowo chcę je obcałować po glazurze...
Patrzę po raz kolejny i nabieram ochoty na ten właśnie las i wodę z łódką i pasażerami w formacie bitwy pod Grunwaldem... Tymczasem mam po weekendzie 2ściany ultramarynowe(Blue Marine Beckersa-promocja jest,polecam)! Wyszło pięknie! Elu dziękuję za inspiracje. Bo to chyba też częściowo po lekturze książkowego wywiadu. Pozdrawiam -malarz pokojowy;-)
Jak ja lubię niebieskie ściany. Wszystkie jasne, wszystkie drewniane elementy dostają takiego tła i takich szlachetnych wibracji, że ja nie mogę.
A ty wiesz, udało mi się kiedyś wejść do szafirowej pracowni Wyspiańskiego? Bo ten narożny pokój - w wielkim kilku pokojowym mieszkaniu na styku Krowoderskiej i Alej Trzech Wieszczów dalej sobie istnieje. Jest okno przez które widział i rysował pastelami cykl z Kopcem Kościuszki, jest sztaluga, i jest schlapany do niemożliwości zlew w rogu pokoju, taki żeliwny, tani z początku XXwieku. Omal się przy nim nie posmarkałam ze wzruszenia. No i są jaskrawo szafirowe ściany.
Wedle miejskiej legendy na drzwiach wisiała karteczka:
Tu mieszka Stanisław Wyspiański, który bardzo prosi, aby go nie odwiedzano.
Jak się cieszę! Pytałam się domowników już zeczystarazy -Pięknie, prawda? Za każdym razem odpowiedź twierdzaca:-) I dokładnie tak jak piszesz, wszystkie kolory zyskują niesamowicie, drewno, żółty wiadomo, biel też, ale i czerwony. Dziękuję za namiar na Wyspiańskiego;-)
Och!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Piękne!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńJeden wykrzyknik stanowczo nie oddaje moich uczuć :-)
Czy to lipiec? Chcę tam z nimi być. I coś mi się wydaje, że w łódeczce jest jeszcze jedno miejsce. No to lu!
Lipiec.
UsuńMało jest milszych rzeczy na tej planecie jak zostawiać za zanurzonym w wodzie palcem taki mini kilwater.
Och Mazurki - jak ja za Wami tęsknię!
No co, zdziwieni? Myźgu Myźgu, potem trochę detali i gotowe. A Wy myśleliście, że co, że jakaś wiedza tajemna?
OdpowiedzUsuńNo nieee, trzeba mieć jeszcze dobre farby.
UsuńAle zaklęcia Myźgu Myźgu nie znałam więc trochę tajemna. A i dobre farby to czasem za mało. Ja na przykład tylko bym ubrudziła siebie i papier a tu woda, że czuję jaki chłód od niej bije.
UsuńGdyby zamiast łódki z Panem Kuleczką stał na brzegu biały koń, byłby obraz z dzieciństwa, jaki noszę w lewym przedsionku. 💚
UsuńAaaaale fajnie!!!
OdpowiedzUsuńSeledynowa lódka, rózowy sweter i lila spodnie pana K - facet ma styl, naprawde :D
Ktoś napisał ,że Jurek Owsiak pożycza chyba ciuchy od Pana Kuleczki:o)
UsuńA czy w miedzyczasie nie miało miejsca naklejenie lesnej fotografii?
OdpowiedzUsuńDla mnie to jednak czary mary lub tez cuda
Pan K to jednak jest:-)
Tak, dawno nie było tego rekwizytu, ale Pan Kuleczka ma taką czarodziejską białą parasolkę. Zanim się dowiedziałam o istnieniu Hagrida i jego różowej parasolki przydarzały się naszym bohaterom za jej sprawą różne przygody- to musi być to.
UsuńToż Twój świat jest jedną wielką paletą, Elżbieto!
OdpowiedzUsuńJestem absolutnie rozpłynięta w zachwycie!
OOO Leon Tarasewicz robi takie siupy -palety wielkości placu albo boiska. Bardzo lubię.
UsuńNo i stało się. Zaczynam dzień od przejażdżki łódką a potem zaglądam na szeroką perspektywę Lisa Stefana u Diabła. Albo na odwrót.
OdpowiedzUsuńUzależniam się, zwłaszcza że za oknem mokry smutek, wiatr i nostalgia. Nawet o urlopie nie marzę.
O tak, podróże w miłej kompanii to jest to . I realu i w necie.
UsuńNormalnie znowu wpadłam się bezczelnie pogapić. Z takim obrazem pod powiekami zawsze jest światło i wakacje! Czy mogę porwać na pulpit? Będzie cieszył przy robocie. Dobrego dnia, radości z malowania!
OdpowiedzUsuńPorywaj, bardzo mi przyjemnie.
UsuńKarramba! Porywam.
UsuńRaz pewna artystka z okolic Krakowa
(blada, dumna, piękna) otóż owa
dama do porwania ilustracji
wzywa, czyli blisko do wakacji
Kryptonim akcji: woda (ultramarynowa).
Uwielbiam Twój fachowy żargon ;) I nie tylko, oczywiście :D
OdpowiedzUsuńWarto uczyć się od najlepszych. Sam Maestro Wilkoń mawia- aleś przypieprzyła, no, no!
UsuńElu, a tak z innej bańki, czy Ty uciekłaś z fb-piaskownicy, czy tylko mnie fb odmawia Twojego widoku..?
OdpowiedzUsuńZamknęłam na czas jakiś facebukowy kramik, bom balansowała na progu nałogu. A termin oddania książki, nad którą pracuję, graniczy z wakacjami, więc nie ma to tamto!
UsuńAaaa, to rozumiem, wspieram i kibicuję :) Mnie miesiac prawie pod namiotem z bandką Hunów skutecznie zapodaje odwyk :D
UsuńWakacje pod namiotem są super. Pod warunkiem że rzadko pada. I ów ekstatyczny finał- POWRÓT DO CYWILIZACJI, ciepła woda, lśniące bielą sanitariaty- każdorazowo chcę je obcałować po glazurze...
UsuńPatrzę po raz kolejny i nabieram ochoty na ten właśnie las i wodę z łódką i pasażerami w formacie bitwy pod Grunwaldem... Tymczasem mam po weekendzie 2ściany ultramarynowe(Blue Marine Beckersa-promocja jest,polecam)! Wyszło pięknie!
OdpowiedzUsuńElu dziękuję za inspiracje. Bo to chyba też częściowo po lekturze książkowego wywiadu.
Pozdrawiam -malarz pokojowy;-)
Jak ja lubię niebieskie ściany. Wszystkie jasne, wszystkie drewniane elementy dostają takiego tła i takich szlachetnych wibracji, że ja nie mogę.
OdpowiedzUsuńA ty wiesz, udało mi się kiedyś wejść do szafirowej pracowni Wyspiańskiego? Bo ten narożny pokój - w wielkim kilku pokojowym mieszkaniu na styku Krowoderskiej i Alej Trzech Wieszczów dalej sobie istnieje. Jest okno przez które widział i rysował pastelami cykl z Kopcem Kościuszki, jest sztaluga, i jest schlapany do niemożliwości zlew w rogu pokoju, taki żeliwny, tani z początku XXwieku. Omal się przy nim nie posmarkałam ze wzruszenia. No i są jaskrawo szafirowe ściany.
Wedle miejskiej legendy na drzwiach wisiała karteczka:
Tu mieszka Stanisław Wyspiański, który bardzo prosi, aby go nie odwiedzano.
Jak się cieszę!
OdpowiedzUsuńPytałam się domowników już zeczystarazy -Pięknie, prawda?
Za każdym razem odpowiedź twierdzaca:-)
I dokładnie tak jak piszesz, wszystkie kolory zyskują niesamowicie, drewno, żółty wiadomo, biel też, ale i czerwony.
Dziękuję za namiar na Wyspiańskiego;-)
Jestem w Krakowie. I właśnie odszukałam ten wpis by spróbować dostać się do pracowni Wyspiańskiego. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuń