Na rozstaju dróg, na krzywej nóżce stoi nasza skrzynka pocztowa. Przy otwieraniu zardzewiałej nierdzewnej kłódki kołyszą mną emocje całkiem jak przy otwieraniu poczty elektronicznej
- a nuż, między:
rachunkami
zaproszeniami
ofertami sprzedaży uzdrawiających garnków
propozycjami prezentacji połączonych z degustacjami towarzyszącymi wizytom w sanktuariach
trzy stronicowymi umowami w metajęzyku
znajdzie się list, prawdziwy list od przyjaciela.
Albo olśniewająca pocztówa z dalekich stron. wypalcowana przez niezliczonych urzędników pocztowych. Ciochająca się w jutowych worach z setkami innymi listów i pocztówek, które trafią w różne strony świata.
Bardzo lubię ten niszowy sport , a frajda jest tym większa, że korespondentów mam wysoce kreatywnych, I cudownie zwariowanych. Utalentowanych. Albo dziecięcych. Co na jedno wychodzi. Plony tej pocztowej szajby trzymam w formie przyprawiającej o moczenie nocne każdego introligatora. Wrzucam to-to mianowicie do pudła na kapelusze...
...albo przyszpilam nad stołem do pracy. Albo na magic-tape przyklejam do ścianki biblioteczki, albo używam jako zakładki, wrzucam jednej z 365 szuflad, albo przekładam ze stolika na stolik z uśmiechem filmowego Salvatore z Imienia Róży.
Bałaganiarstwo połączone ze sklerozą ma swoje zalety - ileż człowieka czeka dzięki temu miłych niespodzianek!
Sama też wysyłam mniej lub bardziej zwariowane listy, albo projektuję papeterie.
Poniżej kartki walentynkowe dla
Logosu ( nie, nie mają sklepiku na stronie)
Uwaga! Może komuś żyłka pęknąć od nadmiaru kobaltu!
I...
...i ostatni (na dziś:o) akt okrucieństwa zatykania czytelnikom tętnic błękitem- niepublikowana kartka:
No właśnie i a propos- dziękuję wszystkim, którzy wysłali
kartkę do Mateusza i propagują akcję. Do wzięcia
>>>banerek. Gdyby ktoś w czynie społecznym zamieścił go w komentarzach na
>>>stronie założonej przez Mamę Mateusza byłoby fajowsko. Jam niezrzeszona ,ale siłę fejsbuka podziwiam ze zgrozą ze stosownej odległości.