środa, 30 października 2013

Złota kaczka

Zamęczę Was tymi Baśniami. No ale MUSZĘ, sami rozumiecie. 
Tak mię o- tu -tu- rozpiera :o)
Trochę nie mam wyjścia, bo jak powiedział mój kolega Irek: 
"Ty, ta książka to jest takie twoje OPUS MAGNES, no nie?"
Kolega Irek mocarny jest jeśli chodzi o powiedzonka, zwłaszcza z użyciem zwrotów obcojęzycznych:

"Czuję się dziś happy birthday"
albo "Pojechała do Anglii i została Baby Sister"
***********************************************


Ale, ale- wracajmy do świata baśni. 
" Nagle- z kaczki czyni się przecudna dziewica: królewna."
Mami ona  Lutka- "dobre chłopczysko, wesołe, pracowite, ale biedne jak mysz kościelna", żeby wydał przez jeden dzień na siebie i tylko na siebie sto dukatów.
Robi chłopak co może...


...ale nie daje rady.

Taka to zła kobieta była. O tu , proszę:
Jeśli czytelnicy tego bloga nie znali jeszcze tej prawdy, pozwolę sobie błysnąć jakże oryginalną myślą:
>>>PIENIĄDZE SZCZĘŚCIA NIE DAJĄ!<<<
widać to przecież na poniższym obrazku:



No dobrze, Drodzy Blogoczytacze. Konkurs jest! W komentarzach trzeba uzupełnić zdanie: 
Był raz pewien.........., który...............
lubo też
Była raz ...................., która..............

Teksty nie będą poddawane ocenie: który najzabawniejszy, najbardziej zaskakujący, najbardziej pobudzający wyobraźnię. O wygranej zadecyduje ślepy los. Kartki z nickami wymieszane w worku + namaszczony Pan Sierotka. Termin losowania- 15.11 w samo południe. Do wygrania jest opasły tom Baśni Polskich. "Cudowna studzienka". Książkę wydała Media Rodzina. Oficjalna premiera 6.11.13



niedziela, 27 października 2013

O tym, że blondynki są dobre.

Było o najmłodszych synach? Było. 
Czas na córki.
Najmłodsza- Jasna,  w przeciwieństwie do starszych sióstr- Czarnobrewej i Rudowłosej zgadza się zostać żoną nieznajomego, żeby uratować Ojca.
Narzeczony przychodzi do niej co wieczór pod postacią srebrnej krówki...
Żyli by w tym międzygatunkowym  związku dłuuuugo i szczęśliwie (kawaler- jak na srebrną krówkę przystało, uzdolniony był wokalnie), gdyby nie starsza siostra, (zła kobieta- wiadomo- brunetka), która spaliła bydlęcą skórę.
Jasnej nie pozostało nic innego jak zamówić na allegro (czy u kowala, już nie pamiętam) żelazne trzewiczki, żelazny kosturek i saganek na łzy i ruszyć za kawalerem...

szła kolejno do 
Domu Słońca, 
Domu Księżyca 
Domu Wiatru
( wszyscy trzej panowie : Słońce, Księżyc i Wiatr mieszkają z Mamami, tak gwoli informacji socjologiczno - astronomicznej) 
szukając swojego ukochanego
szła i szła


i szła



i

...





no właśnie, czy udało się Jasnej odnaleźć kawalera?

czy saganek pełen łez okazał się ważkim argumentem?

czy zawarli związek sakramentalny?

...

odpowiedzi na te ważkie pytania znaleźć można w jeszcze ciepłej, grubiutkiej  książce: 
Tytuł: Baśnie polskie. Cudowna studzienka
Tekst: Joanna Papuzińska
Ilustracje: Elżbieta Wasiuczyńska 
Opracowanie graficzne: Dorota Nowacka

Cena też jest z racji objętości  (368 stron) grubiutka... puszysta inaczej... jak zwał, tak zwał, trzeba wyskoczyć z  49zł. 
Jak dostanę egzemplarze autorskie zrobimy jakiś konkursik, co Wy na to?



poniedziałek, 21 października 2013

Ptasie mleczko- raz!

Intrygowała Was kiedyś receptura ptasiego mleczka? Mnie tak. Od czasu do czasu z hartem i determinacją naukowca próbuję rozkminić rzecz organoleptycznie.

Ta oto niewiasta zna przepis:
Najmłodszy syn, wyśmiewany przez  pyszałkowatych starszych braci, ma oczywiście zacięcie eco. A to wilkowi dopomoże, a to niedzwiedziowi z łapy kolec wyjmie, a to babince chrust do  chatki zaniesie. Świadomy Greanpeacowiec. Przyroda, ze Starowinką na czele odwdzięcza mu się i pomaga zdobyć rękę królewny, pół królestwa, a nawet pokonać łotra o wdzięcznej ksywce RYCERZ HAŁABURDA HERBU MAŁY JUREK. 


Mówię Wam, Ptasie Mleczko jest dobre na wszystko. Nawet na smoki!
*****************

"Cudowną Studzienkę", grubaśny, prawie 400 stronicowy zbiór baśni wezmę do ręki dopiero na Targach w Krakowie. Za całe pięć dni. 


A już we czwartek o 19:30 w krakowskim Bunkrze Sztuki wernisaż 
***"Książkę robi się jak sweter"***
!!!
!





piątek, 18 października 2013

kalendarz pod psem


Baaaardzo, bardzo lubię projektować kalendarze. Frajda wzrasta kilkakrotnie, kiedy zamawiający daje wolną rękę co do wyboru tematu i formuły. 
Poniżej ilustracje do takiej właśnie publikacji sprzed kilku lat zrealizowanej dla dziecięcych klubów Toyoty






całą stronę kalendarza zamieszczam też w małym formacie, bo taką wielka trudno objąć wzrokiem




Cóż to była za frajda:
*nurkowanie w koszach z wyleniałymi futerkami i ręcznie robionymi  swetrami w sklepach typu Kop-ciuszek,
*artystyczne  rozdrapy: z-czego-by-tu-zrobić-oczy , z-czego-by-tu-zrobić -  oczy...
*psie zęby z koralików, albo wręcz trzonowce formowane z modeliny,  utwardzane w gotującej wodzie, widok zaiste niezapomniany...
*budzenie się w środku nocy, bo właśnie przyśnił się patent na uszycie  otwartej paszczy i tym podobne artystyczne szały. Fajnie było!

Poniżej w ramach kontrastu do zdjęć Anity Andrzejewskiej , która uwieczniła powyższe psie kreatury, moja dzisiejsza fotka Mądrego Psa (właśnie wrócił z Bratysławy)


 Waham się czy nie wyjaśnić tu mimochodem, że robiłam to zdjęcie na mokrym balkonie smagana arktycznym wiatrem, aparatem typu  Zorka5, ale co Wam będę mydlić oczy: Anita potrafi robić foty, ja nie.

środa, 16 października 2013

Pan Sierotka w akcji

Czekałam pilnie do 12:00, sprawdziłam czy nie przybyły w ostatniej chwili komentarze i podsunęłam Panu Sierotce zmieszane na dnie reklamówki bonito ( arcyspecjalny worek poszedł do ludzi na wernisażu w Warszawie) następujące losy: 

Wyciągnął dwa...












Kalendarz  dla MAŁEJ FORMY
a Katastrofa będzie myła okna u koleżanki BAJEROWICZ


wtorek, 15 października 2013

Prawdziwa KATASTROFA

Do końca roku jeszcze duuuużo czasu. Babie lato. Wiewiórki, a co poniektórym fiordy z ręki jedzą. Pięknie jest. 
Ale jest też kalendarz panakuleczkowy na przyszły rok.

nasi bohaterowie dzielnie pierniczkują


wytrwale stosują dietę 5 tys kalorii



sprawdzają czy aby na pewno  KAŻDA woda jest mokra 

 Razem z Autorem Wojciechem Widłakiem będziemy czekać na sympatyków Pana Kuleczki 26.10 na Targach Książki w Krakowie ( o 14tej na stoisku media Rodziny), ale już teraz mam do rozdania parę kalendarzowych prezentów. 

Elektroniczne maluchy poniżej mogą posłużyć do umajania maili




albo jako ikonki skypowe/ netowe





natomiast całkiem realny kalendarz na 2014 rok  z imienną dedykacją


i oryginał ( 12x12cm)  Katastrofa tryskająca entuzjazmem



trafią do rąk dwóch Komentatorów, których nicki z puchatego worka wylosuje Pan Sierotka.
We środę 16.10 w samo południe. Czuj czuj CZUWAJ!

sobota, 12 października 2013

a ja mam kota- w dalszym ciągu

Porzućmy na chwilę Świat Baśni :o), dobrze?


Czy wiecie że...
Kocie indywidua trafiły na pościel dziecięcą. 
http://www.lelablanc.pl/shop/kolekcje.html
Bardzo przyjemna w dotyku, matowa satyna, czule kolorystycznie dobrane lamówki i  wykończenia.  
Perfekcyjna jakość druku. 
Dużą frajdę sprawiło mi to przedsięwzięcie!
Chwaliłam się tą tkaniną i na wystawie w Bratysławie i w Warszawie.

KOCYK LIGHT „M”, A JA MAM KOTA!
KOMPLET POŚCIELI „M”, A JA MAM KOTA!, (z wypełnieniem 2w1)
koty są słusznej doprawdy wielkości, wyszła  przy okazji moja rogatość. 
Żeby nie było,że nie uprzedzałam.
O! Ela-LElaBlanc:



 a  na deser  dla Szanownych Gości: nowy kotecek- muzyczny


Wyszedł nowy kalendarz kuleczkowy, więc niebawem będą obiecane prezenty elektroniczne i całkiem realne.
Sierotka już zakasuje rękawy.
To pa!

czwartek, 10 października 2013

Dąb albo barani kożuszek

Ciąg dalszy Baśni Polskich. 
Cud- królewna w przebraniu, wzgardliwy książę i dąb, panie dziejaszku, który wyposaża królewnę w artykuły odzieżowe najwyższej jakości...
Książę- kawał gbura i snoba, reagował pozytywnie jedynie na dębiane haute couture, co wzmagało jedynie miłość królewny. Ścieliła mu dróżkę do siebie, z anielska wprost wytrwałością...
Ilustracje mają już dopieszczone kolory i kontrasty (to zasługa ArtGraphu, bo ze mnie kompletny lajkonik graficzno-komputerowy), ale nie poczyszczone marginesy. Pomyślałam, że takie widoki od kuchni ( notatki, kreski oznaczające format, korekty, odciski ubabranych farbą paluchów) są fajne, pokazują chociaż skrawek warsztatu. Ja tam lubię takie widoki. Lubcie i Wy, dobrze? 
Bo nie umiem obciąć.
O tu, tu szczęście na nią spadło, bo była piękna i dobra...

Czego i Wam życzę!

środa, 9 października 2013

już w domu!



Powiem coś od siebie. 

Coś oryginalnego, dobrze?

TOSKANIA JEST BELLA.

Zauważa się niestety nużący brak równin, takich jak w mazowieckiem, no ale...

Mało nie pękłam z nadmiaru wrażeń. Miałam momenty, że wydawało mi się że ŚWIECĘ pochłaniając te megabajty, gigabajty piękna. A com najcudniejszych obrazów świata się naoglądała w muzeach  Florencji, Sieny i Pizy to moje! 
Moje, moje, nie oddam nikomu- bo rzecz jasna- nie potrafię. 
Choć chciałabym, oczywiście.

Jeszcze mi się ćmi w oczach od tych Simone Martinich, Lorenzettich, Uccellów, Fra Angeliców i  innych Botticellich. 

.