niedziela, 31 sierpnia 2014

Niebiańsko- czyli wspomnienie niebieskiego mundurka

Jak co roku, w okolicy pierwszego września taplam się w euforii. Pokwikuję:
 - Jak cudownie! Nie muszę iść do szkoły!
Nuda i monotonia tych dni, beżowa olejna lamperia,  zapach trampka i konającej paprotki.
Dzwonki zatrzymujące sercową pompkę i prostujące trąbkę. Eustachiusza.
Ci zmęczeni ludzie na granicy wytrzymałości nerwowej,  próbujący wlać nam młodym, zbuntowanym osłom trochę podstawowej wiedzy. Ta kosmiczna odległość między tym co interesujące, a tym co jest tematem kolejnej lekcji. Dramaty pryszczatych serc i erupcje egzaltacji w oceanie nudy, nudy, nudy.
I studziennej apatii.
Poranne wstawanie.
No właśnie.  Psychologowie głoszą, że argument, który podajemy jako ostatni, jest dla nas tak naprawdę najważniejszy. Poranne wstawanie. Kto jest sówką rozumie, cwanym praktycznym skowroneczkom  i tak nie wytłumaczę.

No a w temacie WAKACJI- okazuje się, że wymalowałam je sobie  już rok temu. Wszystko się sprawdziło.

Cudowna Studzienka. Baśnie Polskie
. 
 No może grające świerszcze/rzępolących pastuszeczków zagłuszają dziś ubłocone motorynki i quady wesołych tubylców.  Może kosy i siekiery zastąpiły sprzęty psia ich mać spalinowe, ale było właśnie tak: botanicznie i błękitnie.
Niebiesko. Niebiańsko.


Tak więc, w temacie dzwonków, niezłomnie obstaję przy tych leśnych.

Jak wszystko, SZKOŁA zapewne ma też jakieś zalety. Jedyne co przychodzi mi do głowy, to przyjemność obcowania z towarzyszami niedoli, ludnością cywilną -koleżankami i kolegami.
No, trudne pytanie: jakie są  zalety szkoły? 
Że tak zasunę nieśmiertelnym: No, powiedz głośno IKSińska, wszyscy się pośmiejemy!



wtorek, 26 sierpnia 2014

Pęd ku pięknu...

Niech mi ktoś wytłumaczy na zasadzie jakiego kosmicznego prawa
kwatery agroturystyczne są tak do siebie podobne?
Dlaczego wyglądają jak melina po zuchwałym napadzie na sklep wszystko po 4 złote?
Od morza aż do Tatr.
Ta- kie- sa- me.

 Te lśniące  ławy  przykryte bezplamowym (w założeniu) obruskiem, z ustawionym centralnie flakonikiem sztucznego kwiecia, ten zylion ozdóbek: delfinki, kotki, żabki, kaczuszki z kokardą, serca obrzmiałe a złączone, obrazki bursztynkiem wyklejane, upiorne konstrukcje z muszelek, czaszeczki jelonków plastikowe, dewocyjne kurioza, złototryski, bomby brokatowe, grzybnie perłowego blasku. Ogólnie-EKSPLOZJA SRĘCZY!
 Na tapczanikach jak dla krasnali obowiązkowo koce w panie dzieju  panterkię, lub innego tygrysa w kwiaty. Z falbaną!
Zanim jeszcze postawię na bordowo beżowym  dywanie walizkę, już ściągam  ów towar ze ścian i wszelkich powierzchni płaskich, wśród których MUSI być ogromny, nie działający telewizor. Zwijam to- to w jeden  bezplamowo ceratowy  poliuretanowy tobół i wciskam na dno szafy. Szafa krzywa i z MDFu, wiadomo.
Do zutylizowania dywanu i telewizora- mutanta aktywizuję Pana Sierotkę, który znosi moje estetyczne fobie z męczeńską cierpliwością. Na początku pobytu zwijamy, na koniec drżącą ręka rozkładamy.
Choć jak wiadomo  poliuretan nie rozłoży się NIGDY.

Jeśli miniaturowa łazienka  jakimś cudem wyposażona jest w półeczkę należy ją zastawić flaszeczkami z brokatowym piaskiem,   modelem statku (o ile znajdujemy się w górach) lub/i  figlarną porcelitową statuetką górala jeśli jesteśmy na Mazurach.

Jeśli placówka posiada widok na góry, chmury, jezioro, łąki z owieczkami, piękny ogród, lub widok na morze (a takie pokoje zwykle z Panem Sierotką wybieramy) w oknie MUSZĄ obowiązkowo być:
a) stylonowe, gęste, bogato zdobione firany, spięte tak sprytnie, żeby nie dało się ich  rozsunąć
b) zasłony z lureksu lub innej grempliny, suto, na bogato marszczone przy karniszu.
c) na wszelki wypadek, ŻEBY TA CHOLERNA PRZYRODA NIE KŁUŁA GOŚCI W OCZY zacinające się piskliwie, aluminiowe żaluzje.


Żeby tak na przyjazd letników wstawić  słownie jedną świeżą różę z ogródka, no margerytkę może- nie, nie po trzykroć NIE. W ogródku kwiatowym trzeba postawić malowanego  na olejno górala z fajką i psem, (któremu wnikliwie winien przyjrzeć się Stephen King), gipsową Wenusę z dzbanem, figlarną żabkę, grzybka, ewentualnie łabędzia z dętki.


A tuż za progiem kosmosy. W mikro  i makro skali.
O czym potem.

niedziela, 17 sierpnia 2014

wtorek, 5 sierpnia 2014