Pracowałam nad ostatnią książką tak pilnie, że miałam wrażenie, że posiedzę tak jeszcze dzień, dwa a pokryję się mchem od północnej strony!
Ale skończyłam. Wysłałam . Czekam na odzew.
Żeby nie czekać bezczynnie (Prof. Janusz Stanny zdiagnozował u mnie syndrom szopa- pracza) postanowiłam przygotować się do ostatniej soboty karnawału. Zdziałać coś w kategoriach - uroda -witalność- zdrowie.
Niektórym pomagają odświeżające drzemki, kąpiele w pianie, masaże, laser panie dziejaszku, maseczki z alg albo błota. Czułam, że muszę sięgnąć po radykalne środki upiększające:
Jeśli chcielibyście mieć swoją własną osobistą Trąbę, potrzebne będą :
oprawki okularów (te pochodzą z czasów, kiedy Pani Matka inspirowała się dziełem "Polowanie na muchy"), kawałek polaru, wypychacz, druciki kreacyjne i rzecz najtrudniejsza do zdobycia: dwie wolne godziny. W tym czasie bowiem siedzimy, nucimy niczym prząśniczkijakaniołdzieweczki , albo po prostu siedzimy, szyjemy, i kłując paluchy mówimy brzydkie wyrazy. Jak kto woli.
Polaru nie potrzeba dużo, z jednego dziecięcego szalika da się wyciąć co najmniej dwie dorodne trąby,
Zaszewki sprawią, że nasza Trąba pięknie się wygnie.
Jeśli chcemy mieć Trąbę Wielokrotnego Użytku*, warto użyć ocieplacza- to rodzaj pianki kupowanej z metra, którą stosuje się zamiast watoliny. Do Trąby Jednorazowej można użyć waty. Jak kto woli.
Przyszywamy naszą TWU* do noska okularów i już możemy siać niepokój i trwogę w sercach płci przeciwnej.
Ew, robić z siebie pajaca- jak kto woli.
Uszyłam jeszcze jedną. Z boa. Też na konstrukcji z drucika kreacyjnego, coby nie zwisała smętnie w dół.
Ochrona na nos jest jak dla mnie nieodzowna. boa bowiem masakrycznie łaskocze
.
Trąba czarna lub kolorowa -jak kto woli.
Ja tam wolę pomarańczową.