Osoby mniej lub bardziej uduchowione. Ale żywe.
Jeden z dwóch ludzi bez szafy.
Mieszkańcy kamienicy w której urzęduje Duch Maciek.
Ekipa rydwanu przeprowadzkowego.
Bardzo żywi bracia Bioderko w wersji letniej:
i moja faworyta - pani Guzdralska utkana z czułych wspomnień o naszych paniach portierkach i sprzątaczkach z akademika szkól artystycznych na ulicy Pomorskiej w Krakowie.
Te ołówkowe podpisy to cytaty z tekstu Anny Onichimowskiej "Duch starej kamienicy".
Całość fajowska , mówię Wam!
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńJakie oni mają cudowne tyłki!
Mój koleżka mawia, że twarz, jak twarz, charakter to najbardziej z tyłu widać.
UsuńJestem zaintrygowana! Mam wrażenie, że znam te osoby. Pana Karola na pewno, tylko że naprawdę nazywa się Pan Jasio i jest krawcem. A ten młodzieniec z lokami pracuje w sklepie obok fabryki Jareckiego.
OdpowiedzUsuńCzyżby prawdziwa była teoria, że tak naprawdę jest nas ( Ludzkości znaczy) zaledwie kilkadziesiąt typów?
UsuńTo musi być prawda.
UsuńNie, Jarecko, ten kudłaty to mój rehabilitant!
UsuńPowiedział Ci, że jest rehabilitantem? Szczwany lis i bezkarny macant!
UsuńTrzecia! Kiedy premiera????!!!
OdpowiedzUsuń#niemogesiedoczekac
Jeśli się nam powiedzie ta Wielka Pardubicka to jeszcze w tym roku.
UsuńJaka barwna galeria! Uwielbiam, jako żywo! Pan Karol rozczulająco przypomina mi Wiesława Michnikowskiego. Pani Guzdralska - archetyp wszystkich portierek. Agatka cudowna. A jeden z tych panów z ekipy przeprowadzkowej zmaterializował się kiedyś u mnie przy malowaniu, miał bardzo optymistyczne podejście do życia - wszystko się zrobi. Miał być ciepły, delikatny żółty na ścianach, po powrocie zastałam wściekły pomarańcz...
OdpowiedzUsuńKiedyś odwiedzałam koleżankę aktorkę w hotelu. W lobby z windy na którą czekałam, wysiadły dwa Wiesławy- Michnikowski i Gołas. Zareagowałam klasycznym karpiem, ruszałam ustami, oczy me były wytrzeszczone, no i nie oddychałam z wrażenia. Stałam skamieniała, skarpiała na amen blokując wyjście, aż Maestro Michnikowski ruszając figlarnie brewką powiedział: dobry wieczór pani, co mię natychmiast odczarowało.
UsuńNie mam wnuków , wiec sami rozumiecie, musiałam Wam to opowiedzieć.
Dziękuję, widzę to! Takie wspomnienie nosi się w sercu jak plasterek na bardzo deszczowe dni :-)
UsuńAż żal człowiekowi, że dorósł i teraz trzeba będzie kontrabandę uprawiać z literaturą dla młodych. Albo się tłumaczyć, że to dla potencjalnych wnuków.
OdpowiedzUsuńEeee, coś Ty ! Ostatnio kupiłam sobie "Pasztety do boju" znakomitą (śmieszną i mądrą- moje ulubione połączenie) francuską książkę dla młodzieży.
UsuńNo to już się nie przejmuję.
UsuńJa nie na temat, ale
OdpowiedzUsuńwidziałam parę dni temu w księgarni Twój "Chichotnik" i muszę donieść że jest to rzecz piękna, która bardzo rozgrzewa serce i oko. Pozdrawiam:)
O dzięki- lubię "Chichotnik" nie ma to tamto!
UsuńJuż robię miejsce na półce.
OdpowiedzUsuńJak miło!
UsuńPrzeglądam i chichoczę!
OdpowiedzUsuńCo jedna, to lepsza )))
Ściskam piorunująco w ten nieznośny gorąc!
Mam przykre wrażenie że się zsiadam niczym jajeczko na miękko.
UsuńJejku! A ja wypatrzyłam zapowiedź nowej Osieckiej dzieciom z TAKĄ okładką! Lecę zakładać nową skarbonkę na jesień. Cud, miód i landrynki na moją strapioną duszę.
OdpowiedzUsuńBardzo lubię "Osiecką dzieciom" i w ogóle Osiecką. Choć to wydanie z seryjną okładką zawsze miałam ochotę oprawić, choćby w starą gazetę. Brrr i już. To samo mam z nowym cudownym wydaniem Pana Kleksa z ilustracjami Marianny Sztymi, środek po trzykroć mniami, a okładka robi mi ZAZI w samym środeczku uczuć estetycznych. ZAZI i AUĆ żeby wyrazić się precyzyjniej.
OdpowiedzUsuń