Miałam arkusz A4 zielonego kiziatego filcu. Aż się prosił na gadzinę, choć z racji szczupłości materiału musiałam ograniczyć się do portretu.
No, kadru amerykańskiego.
I tu rodzi się pytanie:
czy ja bym kiedyś nie mogła uszyć takiego smoka na widok którego mroczne nastolatki powiedziały by WOoooW, lub chociaż zajefajny?
Nie, znowu taki bezradny kłapciuch i smocza pierdoła.
Taka karma.
Fotę zrobiła sama Anita Andrzejewska
Łapy opadają...
OdpowiedzUsuńNo więc właśnie.
Usuń...ale walczymy dalej.
UsuńTaż mrocznym nastolatkom nie wypada robić wooooow z zasady.
OdpowiedzUsuńaaaa wow nie jest cool& jazzy!
UsuńAni snazzy! 😀
OdpowiedzUsuńTo już cios, po którym ciężko się podnieść...
UsuńJaka tam pierdoła-to przesilenie wiosenne. Niech no tylko słonko mu liźnie te zielone łuski-zaraz się wyprostuje ☀️😊☀️
OdpowiedzUsuńW tym nadzieja,że mu chlorofil żwawiej w łuskach zacznie krążyć!
UsuńI pomyslec, ze mam w domu tez taki arkusz filcu w rozmiarze A4.....
OdpowiedzUsuńI to jest piękny moment, bo może jeszcze stać się wszystkim. Nawet nienaruszonym arkuszem filcu. Ten mój nie ma już takiej szansy.
Usuń