Maluję sobie, maluję, nie mogę się zatrzymać, Pan Mąż czczony tu na blogu pod mianem Pana Sierotki zagląda mi przez ramię.
Pytam -nie naćkałam za bardzo?
Na co on, eeee, nieeee, to nawet na jakąś sztukę wygląda czy coś...
Kto zgadnie, no kto -skąd jest słodki króliczek? I pewna ilość kwiecia.
Zwabie cie kiedys podstepem. Dam sciane i powiem: CKAJ! 😀 (Oniemianam!)
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, zupełnie nie wiem, przypomina mi się "Misery" kolegi Kinga.
Usuń-EW
Z Arrasu?
OdpowiedzUsuńTak, w Muzeum Cluny (chyba moje ulubione, a konkurencja w Paryżu trzeba przyznać mocna) spędziłam godziny rozpływając się nad jednorożcami. Tak w ogóle i w szczególe właśnie.
Usuń-EW
Jestem umalkontentowana. Nie ma lisa.
OdpowiedzUsuńMogl ukryc sie za traktorem :)
UsuńAleksandra, wiłam się w artystycznej męce, lis czy kura, i rozstrzygnęłam na korzyść drobiu.
Usuń-EW
Aaaaach, jakie śliczności, będę regularnie się gapić na to cudo! I nucę sto lat, sto lat, ślę urodzinowe całusy i saaaaame dobre myśli i życzenia, radości, słońca i błękitu!!!
OdpowiedzUsuńAnia M.
Aniu! Dziękuję, kitram życzenia na mroczniejszą godzinę. Póki co błękitnie jak trzeba.
UsuńPiękne!
OdpowiedzUsuńDzięki. Mam wrażenie że rozkawałkowany obrazek lepiej działa niż cały.
Usuń-EW
Uwielbiam.
OdpowiedzUsuń