piątek, 7 listopada 2014

Kataplazmy z polaru.

Co robi człowiek, który powinien wykonać trzy pilne rzeczy jednocześnie? Człowiek siada i w ramach ukojenia bierze się za czwartą- wyszywa sobie w ludowe wzorki spódnicę.
Taką z plamą po białym akrylu w strategicznym miejscu.


Powolutku, ścieg za ściegiem...




...igła za igłą...




..kwiatek za kwiatkiem...



...rozkwita sobie łączka.
Na skutek reakcji łańcuchowej  (łańcuchowo- koralikowej) wpada  człowiek w błogostan. Co ma nie wpadać. Może- to wpada.
Dygoty, palpitacje i umysłowa zadyszka przechodzą jak ręką odjął.

Nirwana. I luz w kalesonach!



Pyk, kwiatuszek.




I jeszcze jeden.




I siup-kolejny. 




I pączuś. Bez lukru, ale z posypką. Prosz...




W szerszej nieco perspektywie:




I słoneczko. 



I polarowa Super- Nowa.




Kółeczka dawno, dawno temu uwiła na szydle >>>Kasia. Obie nie bardzo wiedziałyśmy po co.
>>>Różowe wplotłam w "Drzewka Szczęścia", a niebiańskie leżały i kwitły. Aż zakwitły jesienią.

*****

Robótki ręczne są świetnym okładem na skołataną duszę. Fakt, że trzeba przyjmować coraz większe dawki,  i owszem-  terapia uzależnia, ale czego się nie robi dla zdrowotności!




32 komentarze:

  1. Dygam elektroniczną nóżką!

    OdpowiedzUsuń
  2. Cuuudna! Pokaż fotkę na ludziu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spróbuję skłonić do pozowania Pana Sierotkę...

      Usuń
    2. :D to jeszcze w wianku koniecznie i gałązeczką w dłoni...

      Usuń
  3. Tego się nie powinno nosić! Wizualizuję, jak wisisz na haczyku pod sufitem, a ja rozduszam Cię szybką i oprawiam w ramki.

    Łczę z zazdrości i ogryzam potajemnie róg podusi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaprawdę- zaprawdę- powiadam Ci Niewiasto, grzebnij w odchłaniach szafy, wyjmij zimowy ciuch który lubisz, ale ma plamę, albo wypaloną, wygryzioną przez mole dziurkę, kup w sklepie kop-ciuszek wielokolorowy szalik dziecięcy z polaru za złotych 3, weźmij ostre nożyce i pudełko z nićmi i JAZDA!.
      Polar z racji swej puchatości miłosiernie skrywa kiksy. Wiem co mówię bo miłosiernie skrywa moje.
      Znam DWA ściegi, które jest w stanie opanować przeciętny orangutan, a co dopiero tak bystra osoba jak Ty. Szyję na okrętkę i łolaboga łańcuszkiem.

      Umiesz, tylko nigdy nie próbowałaś!

      Usuń
    2. Łaskawaś, o Pani, wielce.
      Co innego naciąć kwiatków ostrym nożyczkiem, a co innego wymalowywać takie cudeńka.
      Jak Szaszkiewiczowa malujesz nitką! Znasz jej łobrazeczki? Szydełkiem dłubała.

      Usuń
    3. OOO Szaszkiewiczowa- cudna postać.Marzy mi się, żeby zobaczyć te cud szmatki w realu.

      Usuń
  4. No, ale to chyba nie koniec!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no skąd jaki koniec, jeszcze serdak, wianek i korale!

      Usuń
  5. ale fajnie sobie tak kwiatki pykac :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo przyjemnie, czasem wstaję o nieludzkiej rannej godzinie, żeby sobie popykać przed codzienną szychtą.

      Usuń
  6. Cudne!
    (a ile razy "wisi" mi tyle rzeczy, które MUSZĘ zrobić, tyle razy odkrywam, że właśnie w tym momencie muszę zrobić coś, czego wcale nie muszę - np. szalik-komin "robiony" na rękach, albo aniołka na desce, albo może właśnie będąc pod natchnieniem PEWNEGO bloga nauczę się wyszywać koralikami?)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że infekcja drogą pikselowo-koralikową przeniesie się dalej:o)

      Usuń
    2. wydaje się być mocno zaraźliwa, więc jest to dość prawdopodobne!

      Usuń
  7. Nic, tylko chlapać po kieckach. Obłędna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, chlapać- ciekawa jestem kiedy w tej kiecce zaleję się kawą, zroszę pomidorową ,albo usiądę na świeżej palecie :o)

      Usuń
    2. Głosuję za paletą! Potem foto i on-line!

      Usuń
  8. Aaaaaale ładne! Szczególnie pączuś przypadł mi do gustu. O moim podziwie dla twojej cierpliwości nawet nie wspomnę, ja bym potrzebowała pewnie buteleczkę Vervosolu na kazdą jedną łodyzkę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nervosolu mialo byc oczywiscie.

      Usuń
    2. Ale ja to zamiast Nerwosolu właśnie...

      Dobrze wiem o czym mówisz , nie dla mnie mozolne rycie w płytach graficznych, malowanie olejne- nie mam cierpliwości żeby czekać na efekt, albo na to żeby wyschła pierwsza warstwa. Umarłabym przy czwartym rządku gobelinu
      Z wyszywankami jest trochę jak z wycinankami, czy układankami- od razu widać efekt- łatwo się podejmuje decyzje, przesuwa, zmienia, przymierza. Od razu WIDAĆ jak będzie
      A przy długim ręcznym szyciu ( pewnie trudno w to uwierzyć,ale takie miarowe ręczne ruchy mają właściwości kojące) słucham sobie audiobooków.

      Usuń
    3. Od Vervosolu dostaje się przecież werwy!

      A ja się zastanawiam, czy jestem w stanie siebie samozadowolić artystycznie i zrealizować nareszcie moje perwersyjne marzenie o haftowanych kwieciem dżinsach. Albowiem ja rzadko zimną porą w spódniczce, boję się, że mi kwiatek zmrozi.

      Elu de Wu, mój żonie i kolego z wojska, pragnę Ci donieść, że założyłam nareszcie Twój docelowy ołtarzyk. Jesteś w prawej nawie.

      Usuń
    4. HA!Spodziewałam się, wyniesienia na ołtarze, a!e raczej za sprawą obcowania z bujną osobowością Pana Sierotki. Dziękuję, dziękuję, dziękuję!

      Usuń
    5. Z racji Pana Sierotki to dopiero pośmiertnie (ja mam to jak w banku za wstawiennictwem Małża i jego czynnym udziałem, co gorsza). Ale u mnie - już za żywota!

      Usuń
    6. pandeMoniu, amam nadzieję, że Cię ten Małż czynnie nadania świętości nie przyspieszy, wyprawiając na świat jej właściwy..? :D

      Usuń
    7. Niestety, proces jest długotrwały, żmudny oraz okupiony nerwem i potem. O ten nerw chyba chodzi, który na tamtym świecie już nie drży we właściwej tonacji wysokiego C.

      Usuń
  9. taką metodę ratowania ubrań stosowała moja mama :)
    kiedyś zachlapała mi niechcący wybielaczem ulubioną bluzę szkolną (a przy okazji jadą z dwóch, które miałam). to było w czasach zamierzchłych i słusznie minionych, kiedy nie dało się niczego kupić, a do szkoły trzeba było chodzić w granatowych lub niebieskich ubraniach (stylonowe fartuchy właśnie przestały obowiązywać). mama najpierw zalała się łzami, a potem chwyciła za kordonek i wyszyła śliczny obrazek, z jakimś słoneczkiem, chmurkami i innymi elementami, których już nie pamiętam. uwielbiałam potem tę bluzę i chodziłam do zajechania. była po tej akcji ratunkowej znacznie ładniejsza - tak, jak Twoja spódnica.

    OdpowiedzUsuń
  10. I w końcu gdzieś kółeczka rozkwitły. ...Ale koniecznie pokaż nam się w tym odzieniu!

    OdpowiedzUsuń
  11. Będę Cię wypatrywać w błękitach bławatków na krakowskich ulicach:)
    Jarecka ma świętą rację, całość jest obłędna!

    OdpowiedzUsuń