Mam takie swoje prywatne święto- jak najbardziej ruchome. Pierwszy dzień w letniej pracowni. Na północnym balkonie. Jak ja to lubię, nawet jeśli wiąże się to z myciem balkonu, włażeniem na strych i przykręcaniem ośmiu nóg stołowych. Przy jednym stole się bowiem ja i mój kram nie mieścimy.
Słońce świeci, ptacy śpiewają, "drzewa parają się fotosyntezą"...
Macie jakieś swoje prywatne święta- typu pierwszy dzień z gołymynogamy?
Juz mialam napisac, ze nie, ale to nieprawda! Mam! Dzien, w ktorym otwiera sie lodziarnia!
OdpowiedzUsuńJako dziecię uwielbiałam pierwszego maja- był to bowiem dzień kiedy otwierał się Grzeszczyk- cukiernia sprzedająca najlepsze lody w Radomiu. TAKICH truskawkowych lodów nie jadłam nigdzie indziej, no ale może do tego potrzeba mieć te 7 czy 10lat...
OdpowiedzUsuńJak pierwszy raz moge polozyc sie na piasku albo trawie nad woda i w sloncu przyciac komara. UWIELBIAM spac w sloncu, laduje tym baterie na tygodnie! No a jak jeszcze do tego mozna na boso sie po tym piachu przejsc - no to juz dzien móglby nigdy sie nie konczyc.
OdpowiedzUsuńszkoda ze nie "param sie fotosynteza" - za jednym zamachem mialabym gotowanie z glowy ;)
UsuńO! I jeszcze w dzieciństwie wielkim świętem był dzień kąpieli w jakieś wodzie wielkiej a czystej, albo chociaż spacer na bosaka mokrym piachem, albo chlupanie nogami z pomostu, jeśli już żywcem nie dało się wejść do kriozbiornika.
UsuńMam! Dzień, w którym w ogródku pojawia się pierwsza pachnąca konwalia - odtąd już tylko słońce (choćby padało), wiosna i frajda. Analogicznie świętowane jest odnalezienie pierwszej truskawki - jako pierwszy dzień lata :-)
OdpowiedzUsuńPiękny ptaszek (z Musierowicz w tle :-)
Z truskawkami mam problem, bo przed chwila przynioslam do domu taka kilogramowa tace hiszpanskich. Slodkie i dorodne. W dodatku o smaku truskawki. I to znaczyloby, ze pierwszy dzien lata to bardzo ruchome swieto. A Niemcy pewnie maja swoje dni pierwszych, bialych szparagow. Juz widac pierwsze peczki i sos beszamelowy tez ustawiaja w piramidach w sklepach.
UsuńTy wiesz Kaczko, ze ja od 2 lat tez sie w te kolejki ustawiam? ;) A wczesniej mnie szparagi jakos specjalnie nie ruszaly.
UsuńTylko ze musza byc te nasze, europejskie, nie z Argentyny. (i nie kupuje beszamelu, robie sos koperkowy)
Pacz, Diable, podejrzewalabym cie raczej o Dzien Pierwszej Cwikly! Jeszcze nie lubie bialych szparagow (zielone za to bardzo), ale wiadomo, znajda i na mnie sposob :-)))
UsuńZa rok o tej porze: dwie kulki szparagowych poproszę!
UsuńZielone lepsze, fakt.
UsuńA cwikly, przyznam sie, eee... tego, no... nie lubie jakos (ale to ze wzgledu na chrzan, nie buraki!).... Tylko cssss! cicho! Nikomu nie mów!
Kaczko, udaję, że ignoruję te hiszpańskie i świętuję nawet najmarniejszą z własnego ogródka :-) Ale święto ruchome to bardzo dobry pomysł, można poświętować kilka razy :-)
UsuńKaczko! Siostro! Możemy cię adoptować :) Białe szparagi? Bleeeee!
UsuńAch rozmarzyłam się Wasiuczku....
OdpowiedzUsuńOd kiedy wróciłam do kieratu etatu, każde piątkowe popołudnie jest dla mnie świętem.
No proszę- kumulacja endorfin co tydzień!
UsuńNie wiem, czy powinnam pisać to na takim zacnym blogu, ale jest to ten dzień, gdy otwieramy pierwsze piwo w ogrodzie/na tarasie i o 20.00 jeszcze da się wysiedzieć, bo nie jest zimno :) W tym roku taki dzień już był!
OdpowiedzUsuńJestem pewna ,że w niebiesiech będzie sekcja tarasowa na której będzie się biesiadować z Przyjaciółmi.
UsuńTak, nawet kilka, bo lubię świętować święta :D Mamy np. Dzień Pierwszej Kawy w Ogrodzie, mam też prywatne święto Pierwszych Czereśni w Roku (zawsze je odchrowuję :DDDD). I jest też Wielki Dzień Pierwszej Redyski z ogródka dziadka Kazika :) W tym ostatnim święcie o świcie nie uczestniczy ze mną Książę Małżonek - twierdzi bowiem, że oddech po redyskach jest kompromitujący :DDDDDDDDDD
OdpowiedzUsuńAż sprawdziłam u wuja Gugla czym jest REDYSKA!
UsuńAż sprawdziłam u wuja Gugla czym jest REDYSKA!
UsuńJak widzę powyżej święto czereśni jest bardzo rozpowszechnione :) I można je przeżyć kilkakrotnie w tym samym roku: święto pierwszych czereśni jasnych/ciemnych/z działki od znajomych ... polecam.
OdpowiedzUsuńSą jeszcze dni w których można po raz pierwszy wyjątkowo mocno poczuć jakiś zapach, dla mnie: ziemi po zimie, bzów, lip i akacji (tak, tak wiem, że botanicy mówią na nie jakoś inaczej, ale nie mogę zapamiętać).
Taaaak, zapach ziemi wiosną to jest COŚ! W pierwszej piątce najpiękniejszych zapachów świata- jak dla mnie, obok ziemi po deszczu i zapachu świeżego chleba, jest zapach nagrzanych w słońcu pokrzyw, no uwielbiam.
UsuńA przy dobrych czereśniach puszczają mi wszelkie hamulce.
Taaaak, zapach ziemi wiosną to jest COŚ! W pierwszej piątce najpiękniejszych zapachów świata- jak dla mnie, obok ziemi po deszczu i zapachu świeżego chleba, jest zapach nagrzanych w słońcu pokrzyw, no uwielbiam.
UsuńA przy dobrych czereśniach puszczają mi wszelkie hamulce.
Muszę wspomnieć o czymś takim jak negatyw święta... W okolicy najwidoczniej zaczął się sezon kosiarkowy, wszyscy wywlekli różnorakie maszyny, naoliwili i się cieszą godzinami. Pojęcie względne...
OdpowiedzUsuńJak były jeszcze zacne zimy, to wielbiłam pierwszy słoneczny dzień, który skraplał sople...
OdpowiedzUsuńPierwsze lody to wielkie święto!
OdpowiedzUsuńI pierwsze ognisko do późnej nocy.
I pierwsze brodzenie w rzece, pierwszy motyl, ważka, bieganie po trawie na bosaka.
Wychodzi na to, że co drugi dzień święto!
Skandal )))
Widzę wpływy takiego malarza, niejakiego ŁĄTKOWSKIEGO!
OdpowiedzUsuńRacja:o)
UsuńPierwsze śniadanie zjedzone na tarasie - niestety a razie nie zanosi się na to :-(
OdpowiedzUsuńW tym roku chyba będzie można świętować to kilka razy.Dziś było tak zimno- i tak kurdebele warczały kosiarki, że rakiem wycofałam się ze stanowiska pracy na balkonie.
OdpowiedzUsuń