środa, 2 lutego 2022
Wyspy szczęśliwe czyli- jak taplałam się w zieleni.
Miałam rozumiecie taką w i z j ę, że rozmazuję odbicie w wodzie jednym płynnym ruchem gumy do zbierania piany z mytych okien. No i rzeczywiście jednym płynnym ruchem zalałam farbami oryginał, stół, papiery leżące opodal, oblałam siebie aż po skarpetki, i spory kawałek podłogi. Takiej wiecie najbardziej wydeptanej, z której zszedł lakier. Świetnie, trwale chłonie barwnik powiem Wam.
Marzenia o jednym płynnym ruchu zaniosłam do łazienki razem z wyjątkowo zieloną gumą do mycia okien, ciuchami do prania i dalejże wesoło zaczęłam psuć papier. Czyli eksperymentować. No i powiem Wam, że takie żółte, plastikowe szpachelkI ze sklepu budowlanego i owszem w malarskiej taplaninie- sprawdzają się.
Chlorofiluńciu- jak ja tęsknię za Tobą!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Siostro w #nieustającympaśmiesukcesów, uwielbiam, jak zdradzasz sposób na powstanie takich arcydzieł. Wystarczy kartka, farby, szpachelka, mały kataklizm i jest zaklęta w papierze zieloność.
OdpowiedzUsuń#nieustającepasmosukcesów
UsuńPonieważ tak trudno przyjąć do wiadomości, że się jest po prostu gułą i ciapą, założyłam, że w dzieciństwie za dużo oglądałam Flipa i Flapa...
Piękne to taplanie...
OdpowiedzUsuńRównie emocjonujące jak to prawdziwe.
Usuń