Na sąsiedniej ulicy, jest ciemny, opuszczony dom. Wydaje się, że nikt w nim nie mieszka. Ma brudne szyby, smętne, podarte firanki. A jednak, ktoś, rok w rok, wydeptuje ścieżkę w dzikim ogrodzie od furtki do drzwi.
Na siatce wije się powój.
Chciałam troszkę poszaleć z zielenią, tak żeby oddać to migotanie sercowatych listków w słońcu. No to zrobiłam taką arcykolorową podmalówkę:
No nie, to jednak zupełnie nie to. Wtopa.
Więc zaczęłam spokojnie od początku.
Gdzieś tam, za liśćmi i siatką jest tajemniczy ceglany dom,
w którym nie wiadomo kto mieszka.
Magiczne.
OdpowiedzUsuńCzyżby sprawa rozwojowa. Mamy nadzieję na cdn
Tak między zleceniami, dla przyjemności. Z ciekawości powiedziałabym.
OdpowiedzUsuńUwielbiam to przejście od dość losowo wyglądających plam do wtem kawałka świata. Uwielbiam.
OdpowiedzUsuńJaki świetlisty powój - aż zmrużyłam oczy. I bardzo podoba mi się ten duży pofałdowany liść powyżej. Właśnie zastanawiałam się ostatnio, czy te Twoje kompozycję powstają w wyobraźni, czy jednak mają swój pierwowzór w rzeczywistości. Powój, jak rozumiem malowany z natury.
OdpowiedzUsuńZ natury nie bardzo się da, bo musiałabym się rozstawić z kramem na ulicy pod czyimś domem. Ucięte chabazie szybko więdną, poza tym przenosząc obiekt na stół do pracy traci się naturalne rozmigotane światło na rzecz takiego obiektywnie laboratoryjnego. Pomagają mi zdjęcia, kilka ujęć tego samego tematu.
OdpowiedzUsuńZuzanka, trochę jak czary- mary w ciemni, kiedy ukonkretnia się jakiś obiekt.
OdpowiedzUsuń