Maluję sobie drzewny cykl. To akurat poplon wyjazdów do mojego kochanego Stryja Otto, który mieszka dokładniuteńko po drugiej stronie Krakowa.
Zawsze lubiłam wierzby płaczące, ale ta w której środku zapala się latarnia, to powiadam Wam bajka w stanie czystym.
Jak się ma rąsię ze skłonnością do giętkich linii, a okien w bloku nie projektował akurat Hundertwasser, trzeba użyć szablonu. I gąbeczek, które ze dwa lata czekały na swój moment.
A tu motyw, który złapała w obiektyw Ola Kosińska- Obertyn a ja rach- ciach zmalowałam jak swoje.
Pomyślnych koniunkcji Wam życzę!
Przepiękne!
OdpowiedzUsuńDzięki serdeczne.
UsuńPotrafisz wyczarować baśniowy klimat nawet z blokowisk. Piękne to jest!
OdpowiedzUsuńOglądanie rozświetlonych okien, to jedna z moich ulubionych zabaw miejskich.
OdpowiedzUsuńPasę oczy elowym światem. Wasiuczyńskim światłem. ♥️
OdpowiedzUsuń