Byliśmy w górach. Ja i moje czarne jebotko /wym.ˈdʒæk.ɪt/.
Pojechaliśmy na wariata, ot tak - na jeden dzień. Z Krakowa to dwie godziny drogi.
Koszą teraz łąki. Sam zapach potrafi wywrócić człowieka a na lewą stronę. Tę lepszą
- z żywszymi zmysłami, cieńszą skórą, lżejszym sercem.
Rumianki, koniczyna, dzwonki, habazie, trawy z wplecionymi nołnejm kwiateczkami.
Po pas.
A ja spora dziewczynka jestem!
No i widoki, których moja malutka foto-głupawka nijak nie ogarnie. Góry w błękitnej mgiełce.
w iluś odcieniach niebiańskiego wprost koloru.
Ku nieustanemu rozbawieniu Pan Sierotki ciągnie do mnie żywe stworzenie. Zwłaszcza krowy.
Zwłaszcza młode. Kiedyś w przecudnych mazurskich okolicznościach przyrody chodziły za nami
dwie nieuwiązane jałówki. Przeszliśmy paręset metrów, kilometr- SĄ!
My na kocyk, one stoją skubane i patrzą. Co my się spojrzymy- skubią.
My w trasę- one za nami.
My w wądoły i jary, żeby wariatki zniechęcić, te- po wąskich dróżkach za nami.
I cały czas z niewinną miną- "nieeee... niiiic, ja tylko przechodziłam przypadkiem".
Przepłoszyliśmy je w końcu klaskaniem, bo gotowe były zająć tylne miejsca w naszej srebrnej
szczale marki skoda.
A co do przyrody ożywionej.
-Askondpanijest?
Jak bendzie pani sła w lewo, to obacy pani nasom kaplickę. Piękna!
Sam malowałek. To znacy odmalowałek, bo ona stara jest.
Wujowi obiecałem, on mocno pobozny był, świeć Panie nad jego dusom.
Ja to miałem iść nawet tam wie pani do tych artystuch, oni tam dom plenoerowy majo.
Ale Wuj mówi, ooooo nieeee! Artysty ekscesy narabiajo, ruja, impezy ino- sam odmaluj.
Modliłem się przez noc, no eee...przez pół nocy, nooo- długo się modliłek, farby przygotowałek,
maluja. Nie powiem, ładnie wysło. Madonnie nawet wargi poprawiłem, bo miała brzyćkie,
grube ( tu niezapomniana demonstracja paszczą). Cieniuśkie zrobiłem, eleganckie!
Skończyłek, myśle sobie-SONDE ZROBE!
Stu osób, stuuu osób prosze panio spytaliśmy: Ladnie cy nie?!
To aż sidemdziesiąd dziwiec koma powiedziało Że BARZOŁADNIE.
No to ide po Wuja.
A Wuj, ze toooo, ze tamtooooo i jesce cuś.
No to wie pani sie zdenerwowałek. Siedymdziesiunt dziewińc procent koma!
Mówie- Wujek! Masz farby, masz drabina, popraf.
A un tak na mnie, na Maryje, na mnie i mmówi: ty wies? Barzołannie jest!
Kiedyś po powrocie z internatu wita mnie rozpromieniony tata i donosi zadowolony, że mój obraz oprawił. Obraz, kwadratowy, przedstawiał emaliowany dzban barwy ultramaryna pełen kaczeńców, w tle draperie w bieli i szarościach, kompozycja złoty podział, prosze ja Ciebie - patrzę, a obraz siedzi w prostokątnej ramie, co to ją osobiście przywiozłam od babci z graciarni.
OdpowiedzUsuń"tylko go trochę przyciąłem" - wyjaśnił tata BARZO z siebie rad - "ale tam z boku i tak nic nie było" :))
Chi, chi. Znam to - maluję ci ja postać na plaży- i chodzi o pokazanie jaki ten świat wielki a jaka ona malutka-i DUP! że się tak poetycko wyrażę, wąski kadr, postać w środku. Reszta poobcinana. Na szczęście w komputerze,
UsuńAlbo: pani Elu, pani Elu tam było tak pusto, tak puuuusto, ale daliśmy napisy.
:)
UsuńOj i zdarzyło się to też na pewnej okładce z łosiem....
Usuń- Redakcjo, dlaczego spłaszczyliście znowu grafikę? Przecie ustawiona była już gotowcem do druku.
- Bebe, myśmy tą grafikę trochę przetransformowali i spłaszczyli wertykalnie, żeby się cały Łosiu na okładce mieścił. No myśleliśmy, że tak ładnie będzie.
Jakbym Małża słyszała! Ty tak piknie syćko, tak piknie! I człek potem tak syćko ciungnie jak kuń.
OdpowiedzUsuńMoniu mię trzeba chyba wytłumaczyć o co z tetym koniem idzie.
OdpowiedzUsuńNo tak, to ,Pani pikna. To była cytata z Małża, moja wina, żem cudzysłów zżarła. To teraz nie trza tłumaczyć, ze: Po co się trudzić z czymś, jak można koniu dorzucić do woza, bo tak piknie ciungnie!
UsuńO, przed chwilą - a spakuj mię, tobie tak wszystko ładnie włazi do walizy.
Nawlecz mi nitkę, tak ładnie nawlekasz.
(ale kuń sie łodwroco i godo: Bozia łapki dała?)
Tak, znam to. Futrują komplementem i ładują się człowiekowi na garba, trzaskają po łydkach bacikiem, i wmawiają że wcale,ale to wcale się nie męczysz.
UsuńAleś to pięknie upstryknęła Elu!
OdpowiedzUsuńI te kwiatki polne i tego artystę dziwieć koma procent:)
Aż mnie zassało z tęsknoty nagłej za łąką!
Dobrze, że lato i że tak do nich niedaleko:)
Warto tam pojechać jeszcze z jednej przyczyny- zapóźnionej wiosny. Dopiero zaczynają tam kwitnąć jaśminy.
Usuńhttp://www.dailymail.co.uk/news/article-2194347/Botched-fresco-unlikely-tourist-attraction-hundreds-queue-old-ladys-handiwork.html
OdpowiedzUsuńTu tez barzołannie jest!
To się Kaczko nazywa ból restauratora.
UsuńPogadaj o tym z Wiewiórem.
Nie moglabym Wiewiorowi spojrzec w oczy!
UsuńWszak ;-) pamietam, jak wilam sie przy gruncie z takiej pysznej radosci ignoranta, gdy pierwszy raz ujrzalam owoc tej rekonstrukcji :-))))
I bijac sie w piers, przyznaje, nawet teraz, gdy rzucilam okiem to zaczelam chichotac.
Jeżu wymiata, trzeba przyznać.
UsuńA do tego Pan Sierotka wie, co mowi. Kaczki tez za toba ciagna :-)
OdpowiedzUsuńNie mówiąc o bebeluchach...
UsuńI ohizdnych skorpionach.
UsuńTulę Was do wezbranego łona Dzieffczęta!
UsuńI mnie mówiąc o tych takich katachrezach, katachrezy ciągną za Tobą jak szpaki na czarne czereśnie!
UsuńI Vice Versace!
UsuńPodążam za Tobą w każdym momencie! :)
UsuńUśmiecham się zza monitora jak szczery wsiowy gupek:o)
UsuńPiękne kompozycje kwiatowe.
OdpowiedzUsuńPrzyszłam pierwszy raz - Dziennik Frazeologiczny na fejsbuczku kazał.
Fajnie tu :)
Ania M- rozgość się tu świetne towarzystwo przychodzi.
UsuńBardzo chętnie :)
Usuń