Tak właśnie myślę o książkach, otwarcie okładki jest jak odemknięcie drzwi do innego świata. A ilustracje to dla nie okna. Dlatego mam słabość do tych oldskulowych prostokątnych, kwadratowych.
Ja tez sie tam widze, bez wysilku wcale, i na jednym obrazki i na drugim, a nawet i na obydwóch naraz. Wlasnie tak mi zielono przed oczami jeszcze po bieszczadzkim urlopie :) I nawiazujac do poprzedniego posta: mnogosc i róznorodnosc łąkowych kwiatów wprawiala mnie tez w niebianski zachwyt! Ile tego bylo, matkojedyno! Na kazdym metrze kwadratowym caly ogród.
To jedno z najmilszych wspomnień dzieciństwa- stoję jak zaczarowana w trawie albo na skraju pszenicznego zachwaszczonego pola i i PASĘ SIĘ. Czasem nie mogę sie oprzeć i muszę dotknąć. Ile wykrojów i wzorów, co za rozrzutność, kreatywność i inwencja. Atłasy , jedwabie, zmięte bibułki , kiziate aksamity płatków, hipnotyzujące, kontrastowe "środeczki". Doskonałość aż po końce wykrojonych precyzyjnie liści.Te żyłki! Te włoski! Meszki. Struktury.
Teraz zachwyca mnie jeszcze inżynieryjna perfekcja projektu jakiegokolwiek chabazia zwanego chwastem.
Gdybym ci ja umiała pisać wiersze- robiłabym to jak Wisława Szymborska :O))) Ona jakoś wie CO i JAK chciałabym powiedzieć.
MILCZENIE ROŚLIN
Jednostronna znajomość między mną a wami rozwija się nie najgorzej.
Wiem co listek, co płatek, kłos, szyszka, łodyga, i co się z wami dzieje w kwietniu, a co w grudniu.
Chociaż moja ciekawość jest bez wzajemności, nad niektórymi schylam się specjalnie, a ku niektórym z was zadzieram głowę.
Macie u mnie imiona: klon, łopian, przylaszczka, wrzos, jałowiec, jemioła, niezapominajka, a ja u was żadnego.
Podróż nasza jest wspólna. W czasie wspólnych podróży rozmawia się przecież, wymienia się uwagi choćby o pogodzie, albo o stacjach mijanych w rozpędzie.
Nie brakłoby tematów, bo łączy nas wiele. Ta sama gwiazda trzyma nas w zasięgu. Rzucamy cienie na tych samych prawach. Próbujemy coś wiedzieć, każde na swój sposób, a to, czego nie wiemy, to też podobieństwo.
Objaśnię jak potrafię, tylko zapytajcie: co to takiego oglądać oczami, po co serce mi bije i czemu moje ciało nie zakorzenione.
Ale jak odpowiadać na niestawiane pytania, jeśli w dodatku jest się kimś tak bardzo dla was nikim.
Porośla, zagajniki, łąki i szuwary – wszystko, co do was mówię, to monolog, i nie wy go słuchacie.
Rozmowa z wami konieczna jest i niemożliwa. Pilna w życiu pospiesznym i odłożona na nigdy.
Rety! jak ty to robisz?! Jak zdjecie! (Na drugim brzoza bardziej kostropata :-)
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka Zosia na moje jęki zachwytu przy kolejnym arcytrafionym portrecie
OdpowiedzUsuń-Jak to jak to robię? Noooo patrzę i maluję jak jest...
Ooo! Od samego patrzenia już mi upały nie straszne!
OdpowiedzUsuńWoda, zieleń i cień:)
I to światło! Mistrzostwo!
Brzoza i zdaje mię się, że jakaś kaczkowata pływa w jeziorku po prawej, raz nad wodą, raz w pół-nurze;-)
Tak:) jest jeszcze jeden podstępny szczególik. A może więcej- kto to wie?
Usuńwidziałam brzozę i kaczkę i więcej różnic nie uwidzę! a taaaak się wpatrywałam.. no nie ma!
Usuńchyba, ze te białe górne rogi/ ale myślałam że to nieprzycięte?
UsuńTak, chodziło mi o ten biały ,zamalowany później rożek na górze. Podstępna ze mnie glista.
Usuńach! te odbicia! Lepsze niż zdjęcie :)
OdpowiedzUsuń"Suchy pędzel" najlepiej się sprawdza przy wodzie:o)
UsuńNa pierwszej ilustracji cień drzewa zabiera więcej błękitu wody niż na drugiej.
OdpowiedzUsuńTen cień mam na myśli od piny na prawo.
Chyba w ogóle górny obrazek jest trochę przycięty od dołu, w porównaniu z dolnym.
UsuńTak, kuleczkowy format jest ciut większy niż A4 i muszę obciąć odrobinę albo górę albo dół .
UsuńIntryguje mnie ta niebieska plama w wodzie... Ta szafirowa, pod Pypciem...
OdpowiedzUsuńTo może być niezamalowana podmalówka pod drzewa, albo TO COŚ co powinna mieć każda ilustracja...
OdpowiedzUsuńPodmalówka! A już myslalam, że drzwi do Narni!
UsuńBo cały ten obrazek do zdecydowanie drzwi!!! :)
UsuńTak właśnie myślę o książkach, otwarcie okładki jest jak odemknięcie drzwi do innego świata. A ilustracje to dla nie okna. Dlatego mam słabość do tych oldskulowych prostokątnych, kwadratowych.
UsuńJej! cudownie!
OdpowiedzUsuńMachają Ci zza wody wielkiej i czytstej.
UsuńOdmachuję!
UsuńKaczkę widzę! Widzę kaczkę! Na górnym po prawej na wodzie.
OdpowiedzUsuńTaka więcej sprytna. Mistrzyni kamuflażu.
UsuńJa tez sie tam widze, bez wysilku wcale, i na jednym obrazki i na drugim, a nawet i na obydwóch naraz. Wlasnie tak mi zielono przed oczami jeszcze po bieszczadzkim urlopie :)
OdpowiedzUsuńI nawiazujac do poprzedniego posta: mnogosc i róznorodnosc łąkowych kwiatów wprawiala mnie tez w niebianski zachwyt! Ile tego bylo, matkojedyno! Na kazdym metrze kwadratowym caly ogród.
To jedno z najmilszych wspomnień dzieciństwa- stoję jak zaczarowana w trawie albo na skraju pszenicznego zachwaszczonego pola i i PASĘ SIĘ. Czasem nie mogę sie oprzeć i muszę dotknąć.
UsuńIle wykrojów i wzorów, co za rozrzutność, kreatywność i inwencja. Atłasy , jedwabie, zmięte bibułki , kiziate aksamity płatków, hipnotyzujące, kontrastowe "środeczki". Doskonałość aż po końce wykrojonych precyzyjnie liści.Te żyłki! Te włoski! Meszki.
Struktury.
Teraz zachwyca mnie jeszcze inżynieryjna perfekcja projektu jakiegokolwiek chabazia zwanego chwastem.
Dokladnie, tez sie tak wlasnie paslam :) Mielismy przed domkiem caaala wielka łąke!!!
UsuńGdybym ci ja umiała pisać wiersze- robiłabym to jak Wisława Szymborska :O))) Ona jakoś wie CO i JAK chciałabym powiedzieć.
OdpowiedzUsuńMILCZENIE ROŚLIN
Jednostronna znajomość między mną a wami
rozwija się nie najgorzej.
Wiem co listek, co płatek, kłos, szyszka, łodyga,
i co się z wami dzieje w kwietniu, a co w grudniu.
Chociaż moja ciekawość jest bez wzajemności,
nad niektórymi schylam się specjalnie,
a ku niektórym z was zadzieram głowę.
Macie u mnie imiona:
klon, łopian, przylaszczka,
wrzos, jałowiec, jemioła, niezapominajka,
a ja u was żadnego.
Podróż nasza jest wspólna.
W czasie wspólnych podróży rozmawia się przecież,
wymienia się uwagi choćby o pogodzie,
albo o stacjach mijanych w rozpędzie.
Nie brakłoby tematów, bo łączy nas wiele.
Ta sama gwiazda trzyma nas w zasięgu.
Rzucamy cienie na tych samych prawach.
Próbujemy coś wiedzieć, każde na swój sposób,
a to, czego nie wiemy, to też podobieństwo.
Objaśnię jak potrafię, tylko zapytajcie:
co to takiego oglądać oczami,
po co serce mi bije
i czemu moje ciało nie zakorzenione.
Ale jak odpowiadać na niestawiane pytania,
jeśli w dodatku jest się kimś
tak bardzo dla was nikim.
Porośla, zagajniki, łąki i szuwary –
wszystko, co do was mówię, to monolog,
i nie wy go słuchacie.
Rozmowa z wami konieczna jest i niemożliwa.
Pilna w życiu pospiesznym
i odłożona na nigdy.