Byłam w
Chinach, byłam na plenerze ilustratorów w Krasnobrodzie( o czym za chwilę), byłam w Tatrach. A właściwie pod Tatrami, bo z epicentrum turystycznym staraliśmy się mieć jak najmniej do czynienia.
|
Tak wyglądała codzienna droga do sklepu. Mieli tam, niestety, niestety bardzo dobre drożdżówki. "Normarnie. Ze srem." |
|
Pan Sierotka zarządził 10dniowe obchody urodzin... |
|
...do których z wdziękiem przyłączyła się aura. |
|
Chociaż ci w dolinach, w Poroninie, zachmurzenie mieli duże."Duuuuże proszpaniom" |
|
Na domiar szczęścia- Gospodarze mieli psa. |
|
Owczarka podhalańskiego a rebour.... |
|
...zwanego Wiewiórą, Kluską, Dżordżem Kluskejem...
|
|
...po prostu Mordątymoją |
|
...Czarną Żmiją!
Musiałam sobie powtarzać kilka razy dziennie, że tylko ostatnia, garbata świnia mogła by ukraść psa ...
zwłaszcza takiego, którego kocha właściciel.
"Normarnie, pies, jak pies"
ale łatwo nie było się rozstać, o nie!
Polały się łzy.
|
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Podziwialiśmy (no dobra, ja podziwiałam
>>>znowu) podhalańskie kapliczki, czyli festiwal sztucznego kwiecia
To moja ulubiona-właściwie nie kapliczka tylko dzwonnica-" normarnie pani- pseciw buzy!"
kwiecie- żywe, sztuczne, lampki choinkowe, oraz świetlówka...
...a z boku pełnowymiarowe drzwiczki do dzwonnicy.
|
Cztery Maryje- najwyraźniej aby moc wzmóc! |
>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>
A po 10dniach, jak nożem uciął- zrobiło się tak:
|
Jakby się tak dobrze przyjrzeć, to moja głowa gdzieś buja jeszcze w tych obłokach... |
Ale na pewno kocha właściciel, na pewno??? To i tak trzeba wizytować! Spojrzałam na zdjęcia - "pejzaż w powieki miękko wsiąka". A po takich 10 dniach konieczna oktawa na aklimatyzację, nawet pod minky :-)
OdpowiedzUsuńŚwięte słowa!
OdpowiedzUsuńAaaach :-)
OdpowiedzUsuń:o)
OdpowiedzUsuńJak Ania M. mam dylematy, czy aby napewno właściciel kocha. Trza by za rok zajechać i sprawdzić, czy tego ukochania nie mozna za flaszkie z łańcucha wykupić. Nauka niestety zna takie przypadki :(
OdpowiedzUsuńA widoki no normalnie pikne pszepani! :)
Jakbyco, to za rok pojedziemy odpilowac Kluskeja od stodoly.
OdpowiedzUsuńIde wyciagnac od ciebie oryginal tego Jezusicka w rozowej sukience z makijazem. Dynka posypie brokatem i tez sobie zbudujemy kapliczke!
A z kim Ponjezus w tak czułym objęciu, kwiatem róży otoczon?
OdpowiedzUsuńAno z samym Bogiemłojcem!
UsuńDo tego wniosku doszłam po dłuższej zadumie, przytykając nos do szyby i odnajdując Ducha Świntego za nimi.
Piknie się do Was przyturlała ta czarna kulka szczęścia:)
OdpowiedzUsuńO miejscu nie wspomnę, bo sama bym się turlała.
Jakby się tak zastanowić , to o półtorej godziny drogi...
OdpowiedzUsuńCzuję się wywołana do odpowiedzi. U nas było tak, że wszyscy członkowie rodziny zakochali się w kilkutygodniowej czarno-brązowej Klusce z sąsiedztwa. Codzienne odwiedziny przeszły w pobyt stały, z miejcem w łóżku każdego domownika i z książeczką zdrowia na nasze nazwisko:-) proces decyzyjny trwał ze 2 miesiące. Bo musiał się też jasno wypowiedzieć pies, którego już od kilku lat rozpieszczamy - kanapą w salonie itp.
OdpowiedzUsuńMogłam napisać jedynie: Polecam. Kluski są kochane (mój nawet porzyczył mi imię). Ale właściciele psów już tak mają.
Pozdrawiam ciepło Joanna(ekhm lekko zakręcona)
Joanno!Piękna historia w dodatku z happy endem.
UsuńKluska herbu Czarna Żmija ma tam- u swoich pięciu( sic!) Pańć bardzo dobrze. Więc mimo trafienia kudłatą strzałą amora, nic nie poradzę.
Cudne te kapliczki! Strasznie lubie takich wszelkich ludowych świątków w wydaniu naiwnym.
OdpowiedzUsuńTeż uwielbiam, choć czasem nie wiem czy to dreszcz zachwytu czy grozy.
Usuń