Uwielbiałam jak Tata czytał bajki, a jeszcze bardziej jak je wymyślał. To były zawiłe, wielowątkowe opowieści w odcinkach i często musiałam przypominać na jakim etapie wczoraj skończyliśmy. Przewaga opowiadania nad czytaniem polegała na tym że byłam wtulona w Tatę jak farsz w naleśnik. Jemu dedykuję tę ilustrację.
Piękne. I jakie niezwykłe ujęcie z lotu ptaka.
OdpowiedzUsuńNie wiem jaka to opowieść wywołuje rumiankowe wizje. Może dopiero trzeba napisać tę książkę.
UsuńTo jest nie tylko pięęęękne, czego się można było spodziewać :), ale jakoś tak niezwykle wzruszające.... Mi też czytał Tata. Płakałam przy zakończeniu Calineczki - może to ten kawałek?
OdpowiedzUsuńMacham wiosennie!
Och Andersen wycisnął ze mnie wanny łez. Ta dziewczynka z zapałkami, nieszczęsna Eliza w pokrzywach, mała Syrenka, Gerda. Łokrutnik!
UsuńJako dorosły czytelnik uważam, że straszny jajcarz z niego był - jednak ;)
OdpowiedzUsuńU nas kultowe jest powiedzenie:”...i kanceliści zapisali: eeee, eee, ee” - kiedy ktoś nie potrafi się wysłowić. Mnóstwo jest u niego przytyków do głupkowatych zachowań, ale są talk subtelne i tak poukrywane, że dzieci tej warstwy w ogóle nie czytają. To był genialny obserwator, my teraz pękamy ze śmiechu przy audiobooku, naprawdę :)
Przepraszam za dygresje, te rumianki są też śliczne tak zwyczajnie, bo przywodzą na myśl pełnię lata na suchej łące :)
Łokrutnik i geniusz, jedno drugiego nie wyklucza. Słucham teraz Gawęd o sztuce Bożeny Fabiani( polecam jak najgoręcej!)i tam co i raz jakiś malarz subtelny liryk okazuję się być awanturnikiem bez ogłady i zasad.
UsuńA co do Andersena, to wiadomo że do niego dorastamy ale w odkryciu poczucia humoru Christiana wielkie zasługi tłumaczki pani Bożeny Sochańskiej, link do wywiadu znajdziesz tu >>>TU
Tak się jakoś nieprawdopodobnie składa, że jakieś trzy tyźnie temu, wyciągnęłam Gawędy ze stosiku ulubionych, a zapomnianych - na poprawę humoru :)
OdpowiedzUsuńNie wiem, który tom masz na tapecie, ale mnie zachwycił mecenas - książę Federigo da Montefeltro; potomkom moim cytowałam, jak był łaskaw traktować swojego architekta, poezja :)
Dzięki za linkę!
Nurzam się teraz w wieku VII, gdzie mowa o "mecenacie"Scipione Caffarelli-Borghese, który używał wszelkich nieczystych chwytów,żeby uzyskać dzieła na które miał chrapkę. Wypuszczał z więzienia gwałcicieli i w zamian skazywał na banicję i tortury ofiary, jak mu artysta nie chciał sprzedać dzieła wtrącał do więzienia, obraz zabierał i nawet zostawiał w zamian trochę drobnych.
OdpowiedzUsuńKolekcja Borghese jest oszałamiająca, ale nie wiedziałam jakim paniedzieju kosztem zgromadzona.
ekhem, nie wiem, nie wiem, to się chyba nazywa miłość do sztuki?
OdpowiedzUsuńPiekna ilustracja i piękne wspomnienia.
OdpowiedzUsuń