Nie mam, nie mam ani jednego przyzwoitego przeciwciała chroniącego mnie przed tą zarazą. Jestem na tym etapie koralikomanii, że już mi z nią dobrze, taplam się, nurzam i jak łódka na pograniczu szajby brodzę.
skala zjawiska
Pa, pa, mrugam rzęsą- miłego tygodnia!
Gdyby ktoś miał ochotę na więcej gadziego mięsa, można go zażyć >>>TU
Jeżeli to nie poszewka na poduszkę, to niech zjawisko rośnie :) Miłego roku nowego!
OdpowiedzUsuńDzięki! Dla Was też wszystkiego kolorowego!
UsuńNie, nie, nie, nie paciorkowiec, nie zarażenie. On kwitnie, całym sobą. Globalne ocieplenie ;-)
OdpowiedzUsuńCudna ta 'zaraza' !♥ :) sama bym z chęcią pochorowała ... ;) Ciepło pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńMartuś uważaj- to idzie przez oczy!
UsuńObśliniłam się na widok tych koralowych raf! Jacie jacie!
OdpowiedzUsuńNo, gadzia skórka sama w sobie lepsza od całości.
UsuńAle ołówek!!!!!!!! CUDOWNY!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńSama haftowałaś?
Hm, heklowałaś? ;-)
Jestem dziś po oglądaniu wycinanek łowickich i kurpiowskich, koronek koniakowskich i klockowych i takich tam regionalnych rarytasów ;-)
Nasze krakowskie Muzeum Etnograficzne ma takie cud- pamiątki: ołówki, magnesy, zeszyty, karty do Piotrusia z reprodukcjami starych zabawek -o >>>PROSZĘ
UsuńAleż piękne te ołówki !!! Już rzuciłam się zamawiać, ale w porę oprzytomniałam. Przecież ja nie używam ołówków :-(
UsuńNo coś Ty- taka HaBetka Twardzielka przy stacjonarnym telefonie leżąca i zanotuje co trzeba, i przy długich rozmowach do snucia konferencyjnych rysunków się przyda- można z ołówkiem ćwiczyć zręczność ręki obracając od wskazującego do najmniejszego palca i z powrotem, można zastruganym lekko kłuć i stymulować receptory na opuszkach palców, można ćwiczyć zręczność i precyzję dłoni, stawiając na końcówce, można notować choćby na suficie- długopis wysiada w tej pozycji, można popełniać błędy i ścierać dobrą gumką, można cieszyć się po prostu urodą takiego ołóweczka, można się zaciągać zapachem drewna, grafitu i lakieru, można wystukiwać rytmy albo albo akcenty w czasie bardzo długiej i nudnej czyjejś przemowy przez telefon, można wkładając po ołówku do każdej z dziurek od nosa udawać Bardzo Groźną Mamucicę w rui, można....
UsuńTy to masz juz caly mózg przezarty tym paciorkowcem :) I oby tak zostalo, bo efekty sa cudne... Niech sie wiec zaraza dalej szczesliwie rozszerza!
OdpowiedzUsuńTak wiele w moim przypadku do przeżerania nie ma, gorzej jak się puści na inne organa!
UsuńJa mam nadzieję, ze to zaraźliwe!
OdpowiedzUsuńMam ochotę tam wparować, włożyć łapę w te zimne koraliki i sobie pogmerać dla samego gmerania. I, ojej! Czy polubiłam żółty?!
Tak jak uzależnieni od piwa, albo coca-coli twierdzą,że już sam syk odkapslowanej butelki wywołuje w nich rozkoszne dreszcze, tak mię wystrzela na orbitę ten grzechot koralików. A szklane powiem Ci są ciut zimniejsze niż plastikowe.
UsuńZnam to, ja znam! Swojego czasu byłam Nieanonimową Koralikoholiczką! I to w wersji hazardowej! Gra w korale i skakanie w gumę były głównymi nurtami mego szaleństwa.
UsuńKażdy koral inaczej się nazywał. Generalny podział był na masaje i szklaniaki. Osobną kastę, królewską stanowiły dunie i tęczówki. Szklaniaki dzieliły się dalej na mydła, tygryski, cipki (aaa), wodniaki, kryształki, wodniaki, rurki aaaaaa!!!!! I lubiłam czuć ich zimno gmerając w zamierzchłych pokładach! Tak, szklaniaki zimne, masaje ciepłe. Prócz metod organoleptycznych używało się do oceny ich sortu, pukając o siekacze! O matulu, mimo lat mój nałóg żyjeeee! Najlepsze, że ja ciągle mam moje korale :D
Intrygują mnie te cipki. Proszę o szczegóły.
UsuńJa i o mydłach i tygryskach chętnie poczytam- a jeszcze chętniej obejrzę z komentarzem. Dawaj Pani Demoniu korale na sfój blogowy warśtat!
UsuńJarecka, Ty to z gąszczu wyłowisz, doprawdy! Cipki to takie tycie, maleńkie koraliczki :)
UsuńE.W. Katachreza zagania mnie od dwóch lat (chyba) batem do takiej książki o życiu dla podrastającej młodzieży. Ale ja tam wiem, kogo, prócz szajbiastych artystek to interesuje? ;)
Możemy zrobić netową zbiórkę na bat o większej sile rażenia.
UsuńMam niejasne wrażenie, że szajbniętych jest troszku więcej niż Katachereza i ja. Póki się nie odważysz, to się nie przekonasz.
A za talenty , które się do olewa, to idzie się do piekła- w sam środek pandemonium, wiesz?
Wiem! Nie olewam, jak pragnę zdrowia! Sama należę do grona szajbniętych :) Na razie jednak mam pięć osób na głowie. Czekam aż się rozluźni.
UsuńCzy u Was w nocy księżyc też tak świecił jak opętany?
Świecił a najfajniejszy był wieczorem, ekhem ok 17tej, kiedy wisiał jeszcze niziutko nad horyzontem złoty i wielki.
UsuńJa obudziłam Małża o 2 w nocy, żeby sobie popatrzył, biedaczek :)
UsuńJak Katachrezę i Elę rozbolą już ręce od batożenia to ja chętnie zastąpię.
UsuńA pytałam o cipki bo co to tygryski i mydła - z grubsza się domyślam.
UsuńPamiętam jak moja mama wbiła we mnie wzrok i zapytała o cipki. Byłam aniołkiem i nie znałam się na homonimach. A mydła były płaskie, okrągłe z dziurką w centrum i najczęściej były ciemnożółte. Popełnię post koralowy, ino się dogrzebię do nich!
UsuńBatożenie w obecnym czasie miałoby wymiar wyłącznie sadystyczny, gdyż siedzimy z Małżem cuzamen i próbujemy go gdzieś upchać w robocie. Od połowy listopada żyjemy w małym dramatku, a końca tegoż nie widać. A u siebie boję się o tym pisać, albowiem martwię się, że nam domek z dymem pójdzie.
Ojej- a ja byłam pewna że Pan Mauż parzy przez niepokojąco dokładne okulary na nową Cud- Szefową. Niedobrze. Zważ jednak , że sztuka jest formą ucieczki. Nie tylko dla odbiorcy.
Usuń...paTrzy...
UsuńNo ja myślę, że tam się nie parzyli!
UsuńUmiesz ruszyć mą krwią w żyłach :D
Jakby machnął ręką na tę literkę T może by jeszcze pracował...
UsuńPandemoniu ja też bym kupiła. Może to i znaczy, że też jestem szajbnięta, ale to mniej ważne. Ważniejsze, że to już trzy egzemplarze sprzedane - w przedsprzedaży, ba!, w przednapisaniu. W przednapisaniu? Czy masz już tam coś skrobnięte?
UsuńWpadaj w pisanie jak w azyl PandeMoniu:)
UsuńNotuj na marginesie dnia:)
Alko, ja odnoszę wrażenie, że żyję w y ł ą c z n i e na maginesie. Jak wpadnę na jakąś stronę życia, prawą, czy lewą, wszystko jedno, to ruszam. Bajeczki? Dzieciąca? Młodzieżowa literatura? Dramat? Romans?
UsuńGeneralnie wiem co by tam miało być. Ale nie ma tam akcji. Jak Bareja. W tych okolicznościach przyrody, jakże pięknych, nuda, panie. Bo musi chyba o coś chodzić, jacys bohaterowie, akcja cokolwiek.
Tak, proszę mnie raz na tydzień wybatożyć.
A tak serio serio - dziękuję Wam, Dziewczyny Kochane ♥ Trochę się plączę, trochę nie wiem, z trzeciej strony zdrowia nie mam, a z czwartej to stres na tu permanentny kąsa i nerwy postronki szarpią.
UsuńSiostro! :D
OdpowiedzUsuńPochlebiasz mi- w życiu się nie nauczę tak nizać jak Ty!
UsuńPozwól, że sobie gorzko i ze smutkiem zachichoczę nad Twą obłudną skromnością...
UsuńChoćby mię smażyli w głębokim oleju, ba, choćby mi kazali słuchać jak gra i trąbi zespół Kombi nie dałabym rady zrobić czegoś >>>TAKIEGO
UsuńNie ten charakter- nie dam rady nie fiknąć.
Jak nic Arrasy - Wasiuczyńskie. Jaki gabaryt jest planowany?
OdpowiedzUsuńOryginał- Gad Paciorkowiec jest ciut mniejszy niż A4, a na wystawę ( o której niebawem) wydrukowany będzie w formacie 100x70cm. Czyli kawał bydlaka.
UsuńCzyli A4 - super! Ja przepraszam, ale wydruk, to jednak przekręcik mały, my z tych wymagających :)))
UsuńTy wiesz, czasem na spotkaniach z dziećmi pokazuję swoje >>>KOTY oryginalne szmatki i wydruki- i kiedy pytam: chcielibyście zobaczyć z bliska, dotknąć? To cheruby rzucają się do pianki 100X70cm. Czaaaaasem jakiś Ananiaszek z grzeczności pomaca, zmiędli w łapce oryginał. Ale każdy musi dotknąć wydruku, pomacać, postukać i sprawdzić czy to nie jest wypukłe, i czy koraliki na pewno są wydrukowane. To potwierdza teorię, że rozmiar ma znaczenie.
UsuńCheruby potwornickie wsadzić do basenu z piłeczkami i wytłumaczyć, że duże koraliki takie he, he. Jesteś Czarodziejką w tym zakresie bez dwóch zdań, a Artysta tłumaczyć z niczego się nie musi...Niektórzy tylko wydrukiem stoją i nie do Ciebie to było. Przepraszam wymskło mi się, mała prowokacyjka taka. Teraz się wstydzę i czerwienię ;-*
UsuńMam w oczach kalejdoskop z tęczy! Wasiuczku-Szaleńcze! To już wiadomo, co ci dorzucać do kwadratowych czekolad z Teutonii :D Niech cię ta choroba toczy do końca świata i o dwa dni dłużej.
OdpowiedzUsuńJakiś zakątek w niebie musi być podobny do czeskiej fabryki koralików( o kórej tylko słyszałam), gdzie pobiera sią towar szufelkami, a na do widzenia dają człowiekowi jeszcze woreczek tego co zmietli przed chwilą z podłogi.
OdpowiedzUsuńMnie by się marzyła taka fabryka włóczek...
UsuńNoooo, wyobraź sobie że jedziesz traktorkiem wzdłuż półek i wrzucasz na przyczepkę za siebie, co Ci się spodoba. I jeszcze ciut na zapas. A jak już zaparkujesz pod Deszczowym Domem zamawiasz półeczkę na cała ścianę aż po sufit i utykasz ciasno motek przy motku, aż utworzą mięsistą tapetę. I w ramach fitnessu od czasu do czasu zmieniasz konfiguracje kolorystyczne...
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZemdlałam...
UsuńJablonex! Ta czeska fabryka koralików, co nie? :)
UsuńAch, jaka by to była praktyczna rzecz taka ściana...Od razu chałupa na zimę ogacona!
UsuńPojechałabym i do koralików i do włóczek!!!! Dostaję kocieko rozumu w takich przybytkach.
UsuńA fabryka kredek.....farb....tkanin.... o ja cię!
A w Tutonii jest sieć sklepów dla artystów - istna Mekka - mają wszystko!!!! Hale wielgachne od kleju do mozaiki po wielkie kloc drewna do rzeźby. Wchodzi się i chciałoby się zamieszkać. Najbliższy niestety po drugiej stronie Bawarii....
Nie jestem artystką manualną, ale od zawsze miałam ciągoty do artystycznej bohemy. Tez chcę zamieszkać w tym sklepie!
UsuńNoooo, to jest jak wizja alkoholika, że uwije sobie gniazdko w hurtowni ognistych wód.
Usuń@ Bebe, a jak sie nazywa ta sieć? Bo moze mi sie kiedys zdarzy z mojej pólnocy na poludnie zjechac, to bedzie akurat co pozwiedzac :)
UsuńDiabełku iście diabelsko.....bo boese po tutońsku to zły:
UsuńBoesner.
I ja bym chętnie zagarnęła w takim sezamie jakiś ciepły kącik na legowisko:)
UsuńSzaleństwo, ślinka cieknie!
ah Boesner, ja ja! :) to znamy, znamy, 2 km kwadratowe tego Boesnera tu mamy, zaiste tak musi wygladac niebo. (tylko bez tych metek z cenami)
UsuńWiewiór zabiera mnie tam na randki :D
UsuńTakiego paciorkowca to i ja chętnie bym podłapała :)
OdpowiedzUsuńCudny smok. I jaki śliczny motyw haftowanego kwiatka na ołówku :)
Koraliki małe, a frajda ogromna!
UsuńOłówek z naszego (krakowskiego) Etnomuzeum.
Mam tylko nadzieję, że to NIEULECZANE!!! I z jeszcze większą ochotą będę do Cię Elu zaglądać w poszukiwaniu nowych objawów infekcji :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego Najlepszego w Nowym Roku!
Wzajemnie- dla Ciebie i Futerkowców!
OdpowiedzUsuńDzięki! Na blogu zameldowała się już Kreska, którą dane Ci było poznać via e-mail. Wpuściłam na swój teren 100% kobietę, po latach niepodzielnego panowania nad męską sforą, więc ten rok zapowiada się ciekawie :)
UsuńBoskie Twoje paciorkowce Elu!
OdpowiedzUsuńTo musi być zajęcie bliskie medytacji:) Nie wiem tylko, czy moje bryle by sobie z tym poradziły, wszak mały koralik, a dziurka jeszcze mniejsza:)
Cieszę oko u Ciebie, niezmiennie!
Mnie też Pan Optyk pytał ostatnio czy naprawdę MUSZĘ tyle pracować. Dorobiłam się następnej pół dioptrii.
UsuńBoski, boski! I smok, i paciorkowiec :) A wystawa - jaka i gdzie?
OdpowiedzUsuńWystawa w Krakowie. Ale nie jak myślałam mała w lutym, tylko duża w przyszłym roku. I fajnie.
Usuń