Lipiec jak lipiec. Człowiek maluje kartki Bożonarodzeniowe mając w pamięci upomnienie Wydawcy, że chyba sama rozumiem JAK BARDZO się spieszy. Po dniach deszczu, burz, gradu, urwań chmur, siekącej mżawki w Małopolsce przyszedł wreszcie czas na ulewy. W tempie Harolda Lloyda to wnoszę to wynoszę suszarkę z balkonu. Oraz porozkładaną twórczość własną. Są momenty,że nie wiem co ratować najpierw-spódnicę , która zmokła już 3 razy, czy skrzącą choineczkę malowaną plakatówką na papierze.
W przerwach marzę o wakacjach i cicho rzężąc nizam nowe korale,
Te akurat w większości są drewniane, będą ważyły dwa kilo jak nic. To jedyne na co mogę się zdobyć w kategorii- fitness -uroda- zdrowie!
A podobno nad morzem pogoda brylantowa!
A Wy- suszycie się czy dyszycie z upału?
Dyszę z upału. Dobrze, że mam tłumik ;-)
OdpowiedzUsuńNo proszę,żeby podyszeć z upału musiałam jechać aż do Wrocka...
OdpowiedzUsuńPrzykleiłam się do podłogi i skwierczę, a z racji swojego nienasycenia mam dużo tłuszczu nasyconego. Trzeba podważać mnie szpatułką. Małż podważa to, co mówię, więc jestem przyzwyczajona.
OdpowiedzUsuńSoczysty opis- ściskam całość wraz z panierką! U nas też coś jakby słońce- idę sprawdzić to osobiście.
Usuńa ja i to, i to- dyszac z upału robie rundki na balkon noszac w te i z powrotem ciuszki pachnac didziusiem. fitness jak nic.
OdpowiedzUsuńpandeMonie uwilebiam za ten opis tak cudownie lepiaca-skwierczacy!
Elu, uwielbiam Twój blog
OdpowiedzUsuńi dlatego zapraszam-nominuję Cię do blogowej zabawy-wyróżnienia "Liebster Avard" :-)
szczegóły tutaj:
http://bajdocja.blogspot.com/2014/07/blogowa-zabawa-liebster-avard-po-raz.html
Pozdrawiam :-)
Buba