czwartek, 4 września 2014

więc chodź pomaluj mi świat, na żółto i na nieeeebieeeesko...

Świat się kończy! Wracam ci ja do domu, a tam moja nowa torba i moje stare krzesło strzelają sobie słit focie! Krygują się, robią dzióbki i pozują na ściance.
O tempora. O mores. O, zdjęcie:

Torba powstała z moherowego swetra, który kupiłam w sklepie typu kop-ciuszek za złotych polskich dwanaście. Fason zdradzał, że poprzednim właścicielem był ani chybi człowiek Michelina, ale fakturze i kolorom nie mogłam się oprzeć. Uprałam, naszkicowałam wzór, poniosłam do krawcowej. Boję się bowiem maszyny do szycia. Welurowa podszewka (też recyklingowa)  ma kieszonkę. W sam raz na kilo kartofelków,  komórkę i ołówki.


Kieszonka jest archiwalna, endowa. Doszywana  była do bawełnianych bluz i sukienek sztruksowych.. Kolekcja Zima-1905 czy jakoś tak.

dla Bebeluszka!

17 komentarzy:

  1. Piękna torba! Będzie błogo bok E.W. w chłodne dni grzała. A berecik moherowy do torebki jest? Sama noszę namiętnie filcowe - zero żartu!
    Ściskam po letniej przerwie,
    am

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. MOJA TORBA NIEŹLE GRZEJE!
      To niezły tytuł posta. Wezmę pod uwagę późną jesienią.

      Usuń
  2. Tak, tak, order dla Bebe! Podwójny! Podzieliła włos na czworo!

    Ojjjjjtorby to ja wybitnie zazdraszczam! Właśnie taki koc chciałam sobie upleść drutami lub szydłem, lecz się waham. Widzę, że muszę iść do Kopciucha. Daaaaawno nie byłam!
    W czasach licealnych byłam prekursorką toreb uszytych z górnej, pupowej części dżinsów. I krótkich spodenek zimą (farbowanych własnogarnkowo), na grube, czerwone rajtki. I na nogach buty zwane w Wielkopolsce szczurami lub myszami, a w innych rejonach POlski welurami. W Warszawie ponoć są to osiołki.
    No, ale odbiegłam od tematu.
    Cmok w kok!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie zamszowe , sznurowane, do kostki?. U nas -w Radomiu to były PIESKI. A robił je rozpędzony dziś na 4 wiatry radomski Radoskór.

      Z chałupniczych działań odzieżowo upiększającym pamiętam farbowanie w kółeczko- tkaninę obwiązywało się sznurkiem, co dawało efekt hipnotyzujących koncentrycznych kręgów, pamiętam kreacje koleżanek z pieluch tetrowych, getry z obciętych rękawów swetrów, własne szajby przypinania coś 350 biedronek broszek do spódnicy., malowanie na ciuchach niespieralnym decorfinem...

      Usuń
    2. Oj taaaak!
      W kółeczko spinałam gumkami recepturkami! Wszystko, co miałam, farbowałam. Z tetry szyłam sobie bluzeczki. Z bluzek robiłam spódnicę. Pamiętam taką dłuuugą do kostek, z mamy swetra. Zapinanego na wielkie guziole. Sama sobie kreatorką, krawcową, farbiarką, a nawet fryzjerką! Tył i boki miała ścięte na 1mm, a nad tym szopa (na mydło) lub puszczona luzem bez mydła, żeby skrywała.
      Tak, radoskór! (daj mi chwilę, niech się pokulam- PIESKI hahahaha).
      Już.
      Nawiasem mówiąc, buty też farbowałam.

      A teraz jestem chora na pled. Czy jest Ci znana ta technika oraz czy może wiesz coś, jak wejść w posiadanie takiej mega grubaśnej włóki? Bo to już nie włóczka.
      https://www.youtube.com/watch?v=5voV033GJXY
      I nie jest to żart! O.

      Usuń
    3. Można to też robić na rękach, ta włóka jest inna chyba?
      Podpatrzyłam od Dziewczyn na fb!
      https://www.youtube.com/watch?v=cMYRrOG27C0

      Usuń
  3. Ja nie druciata trzeba by za pytać fachowca,
    http://panzerna.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jam tez nie druciata, ale zapałałam :) Dzięki za link, rozejrzę się :**

      Usuń
  4. No to teraz dla pełni efektu musisz wszędzie targać za sobą krzesło. Co ma jednakowoż swoje dobre strony - spóźnione autobusy Ci niestraszne!

    OdpowiedzUsuń
  5. Autobusy mi nie straszne, w przeciwieństwie do tej błękitnej trzydrzwiowej szafy, która brała udział w spisku...

    Liczę na Twoje zwierzenia w kategorii odzieżowe szaleństwa młodości. Pamiętam malowanie Pollocków Jacksonów na spódnicach welurowych za pomocą ACEów wybielaceów. Strrrrrraszliwie śmierdząca operacja,ale efekt jasnych, szalonych maziów- b.fajny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zastanawiam się, czy była technika, której nie zastosowałam w stylizacji mojej osoby - chyba tylko to ACE. Już w podstawówce zaczęłam robić sobie ciuchy szydełkiem - pamiętam pomarańczową kamizelkę granny squares - obrzydlistwo! Potem miałam już taką ambicję, żeby wszystko, co mam na sobie tknięte było moją demiurgiczną ręką. W ten proceder wciągałam moją mamę krawcową i doprawdy to anioł, nie mama! Realizowała moje dziwaczne projekty choć czasem gdy szłyśmy gdzieś razem sugerowała mi delikatnie, że może by... jednak... przebrałabyś się córko?
      Około trzeciej klasy liceum mama trochę odetchnęła, bo zaczęłam nosić się na lalunię, buty w obcas (ówczesne buty na obcasie wyglądały tak, jakby w efekcie mafijnych porachunków zalano mi nogi betonem) i spódnice zakryjcipki. Nawet zimą ten strój zdawał egzamin, wystarczyło ubrać twixy - czli dwie pary rajstop naraz. Ale że twórczość własna wylewała mi się uszami, zrobiłam na przykład szydełkową suknię, długą do ziemi, rozszerzającą sie jak ogon syreny - to było coś... Potem przerobiłam ją na ażurowy płaszcz z kapturem, ale nie sięgał do pięt tamtej sukni...
      Oczywiście nosiłam też radomskie welury!

      Usuń
    2. Też dręczyłam Mateczkę w temacie odzieżowym. Stałam nad nią, ona bidna siedziała nad maszyną i mówiła lękliwie ,ale ja nie umiem, na co ja twardo UMIESZ, UMIESZ i okazywało się że umiała. Ja to się nawet zapisałam na kurs kroju i szycia,ale w moim przypadku okazał się był kursem KROJU I PRUCIA. Po którejś sukience z trzema rękawami dałam sobie spokój.

      Usuń
  6. W temacie butów: u mnie mówiło się na nie cielaczki! Jak ja je uwielbiałam! A hasło "moja torba nieźle grzeje" cudne!
    Pamiętam spódnice i bluzki z pieluch tetrowych, torby ze spodni dżinsowych, i biedronki też! Moja siostra w tym temacie szalała, wszystkie garnki mamie zepsuła farbami ;) ! A ja młodsza zazdrościłam, oj zazdrościłam!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój kolega dwudziestoparolatek, czuły na kwestie estetyczne marzył o czarnych dżinsach. Nie było takich na rynku, o nie. Nie chciało mu się z kopyścią nad garem wystawać, więc postanowił ufarbować je łatwo i przyjemnie w pralce automatycznej, Tak był rozszalały z entuzjazmu, że jeszcze postanowił wyprać najlepszą bieliznę swojej dziewczyny, niech wie jaki skarb ma w domu!

      Usuń
  7. Czekaj no, bo nie wiem co napisać. Z wrażenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej napisz adres naziemny na: wasiukmałpaautograf.pl

      Usuń
    2. ....napisze, jak wyladuje.
      Teraz latam w blokach napedzana twym blekitem.
      (mam dzis jakis dzien wieszcza... <3 )

      Usuń