"Była to pora spadających gwiazd, i zastanawiałem się, dlaczego wybierają one te same miesiące co dojrzałe owoce. Leżąc na plecach zatracałem się w nieboskłonie, wędrowałem po Drodze Mlecznej, wspinałem się na Wielką Niedźwiedzicę jak na drzewo, obdrapywałem sobie dłonie wskakując na Wóz, odwiedzałem Syriusza, zbierałem pod stopami jakieś bezimienne gwiazdy, zbyt skromne, żeby się przedstawić, więc przystawiałem je do ucha jak muszle, by napawać się szumem, żonglowałem Kastorem i Polluksem, których filuterna natura nie wszystkim jest znana. Rozmarzony, zapadałem w sen, a gdy się budziłem, po całym tym błyszczącym dywanie, tak starannie wyhaftowanym, nie było już śladu (...)
(...) Noce są tak piękne, że co rano spodziewam się znaleźć tu ślady zabawy, serpentyny, konfetti, parę zmęczonych gwiazd, które zaspały, albo się zagapiły..."
Najprawdziwsze nazwy mórz księżycowych: Morze Deszczów, Morze Jasności, Morze Żyzności, Morze Spokoju, Morze Przesileń, Morze Wilgoci, Morze Nektaru, Morze Zimna, Morze Wschodnie, Morze Południowe, Morze Poznane, Morze Chmur, Morze Brzegowe, Morze Smytha, Morze Pieniące, Morze Fal, Morze Humboldta, Morze Moskwy, Morze Pomysłów, Morze Wężowe i Morze Oparów.
Mare Ingenii czyli Morze Pomysłów znajduje się na niewidocznej z Ziemi stronie Księżyca. To by wiele wyjaśniało.
A może nie.
A na koniec, dla ochłody:
Czy to komplet do ilustracji tej z 1915 roku (dwa posty wcześniej)?
OdpowiedzUsuńŁadne...
Tematy gwiezdno- księżycowe jakoś nie chcą się ode mnie odczepić- to fragment "Kalendarza Księżycowego" który zmalowałam drzewiej dla Toyoty. Nie wiem gdzie mam oryginały, pewnie na nie trafię jak będę szukać czegoś zupełnie Innego.
UsuńKsiezyc odpoczywa sobie w miekkim hamaczku z lisci :)
OdpowiedzUsuńW koncu ilez mozna tak wisiec, bez zadnego podparcia!
Księżycowi też należy się!
UsuńBardzo lubiłam w dzieciństwie bajkę "Żelazne trzewiczki" gdzie Panna, która nieopatrznie zaszkodziła Ukochanemu, szuka go po całym świecie aż trafia na Domy Słońca, Miesiąca i Wiatru. Odpoczywają w nich po całodziennej/ całonocnej szychcie. Jakoś zawsze mi to działało na wyobraźnię.
Rzeczywiscie, byla taka bajka, calkiem zapomnialam! Koniecznie musze zatem zanurkowac w trzewia internetu, na pewno sie znajdzie.
UsuńRomaina Gary czytałam tylko "obietnicę poranka" - uznałam człowieka za mitomana do kwadratu, ale - Dalibóg! - niechby każdy mitoman brał za pióro i robił z tego taki użytek jak on!
OdpowiedzUsuńTo znaczy: podobało mi się :)
Mitoman obdarzony talentem to jak dla mnie świetne połączenie.
UsuńA ja sobie pomilczę i popatrzę :)
OdpowiedzUsuńMitoman z talentem - od razu pomyślałam o Tobie Pandemoniu!
UsuńNo i masz. Przez moment ja nawet nieskromnie też
UsuńAle mitoman prawdomówny, jest takie coś?
Zacytuję Piłata: co to jest prawda?
UsuńAle mam odpowiedzieć jak góral? Cy ni?
UsuńPrawda jest względna, wiadomo. Mogę się zaklinać, za za firanką nie stoi kot, tylko wilkołak. I już jakoś prawda staje się fikcją. Albo to, że prawda przekazywana z ust do ust obrasta i podlega metamorfozie, pączkuje fantastycznie. I też ostatni w tym głuchym telefonie będzie zaklinał się, że to prawda.
Lubię Elu, gdy malujesz "z rozmyciem", ale jak czasem dasz kontur - ach!
OdpowiedzUsuńBazgrałam sobie wypisanym długopisem po miękkiej kartce i zauważyłam, że jak się na tym pobawić zwykłymi ołówkowymi kredkami, to pigment nie wchodzi w rowki. Więc ów kontur w niebieskim obrazku to właściwie kreska , której nie ma:o)
UsuńOpatentuj! I na wizytówkę do "filcu" i "profeski" - "odkrywczyni"!
OdpowiedzUsuńUwielbiam taki fragment w "Kłamczusze " Musierowicz, gdzie Aniela dostaje od Tosi przyzwolenie na druk wizytówek z napisem: Hipnotyzerka i Cudotwórczyni :o)
OdpowiedzUsuńA mój kolega ceramik napisał sobie na wizytówce "Artysta" i ma uciechę kiedy detonuje tym bliźnich.
Druga ilustracja przywodzi mi na myśl książkę "Przepowiednia dżokera". Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńPS. Jestem ukontentowana, że trafiłam na ten blog. :)