O mamo - jak ja lubiłam tę zabawę! Wybór tonacji kolorystycznej, tematu przewodniego, tkanin, fasonów, wzorów, dodatków. I jakie zabawki- grubaśne wzorniki materiałów, wachlarzowate próbniki pantonowskich farb, wielgaśne bele bawełny, sztruksu, gigantyczne wrzeciona z wyfarbowaną specjalnie dla nas włóczką. Powiadam Wam- żywioł i ekstaza!
Projekty koszulek, billboardów, wszywek, metek, bimbadeł, >>>kalendarza.
Napotkanie na ulicy człowieka odzianego w "mój " ciuch wystrzeliwało mnie wewnętrznie z radości w orbitę okołoziemską. Niespodziewane natknięcie się na billboard , w dalekiej Polsce sprawiało, że serce robiło fikołka, mostek i przewrót w tył.
Tych wzorów- różnych- różnistych: sukienek, tiszertów, bluz, bandanek, torebek, kostiumów kąpielowych zaprojektowałam w ciągu kilku lat ok.200. A z każdego wzoru dostawałam egzemplarze autorskie- więc sami rozumiecie w tym czasie byłam bardzo fajną ciocią. Mniej lub bardziej przyszywaną.
W kartonie kop-ciuszkowym zostało mi kilka przypadkowych ciuszków.
W roli modeli zaprzyjaźniony kwiat młodzieży:
z kieszonką był też taki motyw:
i kilka projektów na tiszerty , które mam tylko w wersji papierowej:
to był hit:o)
Elu,
OdpowiedzUsuńja byłam i pozostałam psychofanką Twoją i Endo <3 Pokój Weronki i mój był cały w wyciętych obrazkach z kalendarza Pana Kuleczki, a Weronika - cała w Endo. Teraz w ostatkach chadza najsmarkatsza, a w szafie jeszcze zachomikowane koszulki na 9-10-letnich chłopców, wielbione przez moją córkę parę lat temu.
Ty Nasz Kolorze!
Podrzucam Cię do góry z radości i dziękuję za wszystko, co zmalowałaś!
Że aż mi się oko zrobiło bardziej niebieskie. Taki tik. I tak.
Dzieci moje przez lata chodziły w Wasiuczyńskiej <3
Recydywa!
Kochałam endo jeszcze zanim zaczęłam tam pracować. Jak szefowa zadzwoniła do mnie do akademika, to omal omglałam przy telefonie na korytarzu. Całkiem jakby Papież szukał ze mną kontaktu. I fakt- w tych ciuchach dało się chodzić latami. Pan Sierotka jeszcze donasza jakieś egzemplarze sprzed dekady, choć ulubiona "krasnoludek naturalnej wielkości " strzępi już się po zylionie prań.
UsuńProducenci! Apeluje! Reaktywujcie 'krasnoludka' i inne! Gdzies trzeba w tym celu podemonstrowac?
UsuńWiewiór dołączyłby swoimi 2 metrami do takowej demonstracji. Ubolewa bowiem na ciele i duszy, że już na jego gabaryty tych najfajowszych wzorów kupić nie można.
UsuńNa początku dużych rozmiarów nie było. Ale Szefowa po opowieści jak to ktoś ze znajomych widział na mieście dorodną 16latkę, wbitą w dziecięcy tiszert z napisem "jestem już duża" postanowiła- Robimy- eLki i XLki! Ja trafiłam do endo kiedy była już pełna rozmiarówka. Od 92 do 192cm.
UsuńRozumiem Wiewiora, bo i u nas ta sama historia/histeria. Te angielskie XXL sa XXL na szerokosc. Na dlugosc roznia sie o centymetr od rozmiaru L. I Norweski by mi potem lopotal na wietrze, jak chudy maszt pokazujac swiatu pepek!
UsuńZ całego serca życzę Ci jeszcze wielu takich satysfakcjonujących WSPÓŁPRAC!
OdpowiedzUsuńTo była jakaś unikalna mieszanka: luzu, klasy i zamiłowania do perfekcji. Wypisz -wymaluj Joasia Bobula- Szefowa.
UsuńWspolczesne Endo 'made in China' z paniusiami 'ale ze o co sie rozchodzi' w Dziale Obslugi Klienta... ech, szkoda gadac.
UsuńElu, kop w ciuszku, nie ustawaj!
OdpowiedzUsuńPędzlem, kredką, koralem i igłą.
Czym tylko zechcesz, ale kop:)
Ostatnio w robocie mam SKALPEL!
UsuńKupiłam sobie przez net w dwóch intrygujących fasonach i troszku mię strach obleciał, bo nikt nie chciał wiedzieć, czy aby na pewno skończyłam choćby kurs korespondencyjny dla chirurgów. A gdybym była Jakubową Rozpruwajko?
Kroisz świat na plasterki koloru z chirurgiczną precyzją?
UsuńTrzymam kciuki za całą operację!
Trzymaj proszę Cię- nie ustawaj.
Usuńa ja miałam taka zielona, endowa koszulke z "istnym fiu- bzdziu" i motykiem zołtym. I podejrzewam, ze to fiu-bzdziu i motylek to sprawka cioci Eli :-)
OdpowiedzUsuńTak, była taka zielona kolekcja wiosna/lato.
UsuńLudność lubiła też sukienki i koszuliny z portretem "alergena".
I "niezłego ziółka".
Ja też Ci dziękuję, wchodziłam na Endo i łapczywym wzrokiem pochłaniałam! Ela, ja Ci szyję wirtualnie tiszert w kolorze cegły, by pasowało z napisem CHODZĄCA HISTORIA (chociaż masz dopiero 18 lat). I pod spodem: Dobro narodowe. No i pieczęcie, wiadomo, one są najważniejsze!
OdpowiedzUsuńO -ekstra! PIECZĘCIE- takie w wosku odciskane, na sznureczkach jak na traktacie toruńskim, albo coś...
OdpowiedzUsuńJak na torunskim to koniecznie, na PIERNIKU! Ty, mlody Pierniku! :-))))
UsuńPiernik Dojrzewający- miodzio.
UsuńByliśmy kiedyś w Toruniu i postanowiłam w ramach pamiątek z podróży zaopatrzyć się w firmowym sklepie Toruńskie Pierniki.
Marszczę brew, natężam wzrok, dokręcam zoom, rzucam wszystkie swe dioptrie na półkę z towarem i pytam
-Aaaaa too przepraszam , co TO jest?
Na co pani Sklepowa dobitnie:
-To jest Kopernik proszę pani.
Po czym bierze to COŚ do ręki i pyta półgłosem koleżanki,
-Halina, właściwie to jest Kopernik czy Wieża Ratuszowa? Bo trudno poznać...
Też mieliśmy takiego Kopernika, który tak naprawdę był wiatrakiem. Mama go kupiłą jak miałam jakieś może 12-14 lat. Leżal i leżał. Lata płynęły. Wyszlam za mąż, wyprowadziłąm się do Warszawy, zabrałąm Kopernika ze sobą i tam po kilku latach zeżarłam. Stopniowo, po kawałeczku, bo nikt inny nie chciał. :))))))))))))))))))
UsuńMatko, jakie te ciuchy były fajne! Się siedziało na krawężniku od piaskownicy i patrzyło na tiszerty użytkowników. Moja Zocha miała taki zielony z dmuchawcem.
OdpowiedzUsuńCiemno zielona bawełna w kolorze mchu? Bo dmuchawców było kilka.
OdpowiedzUsuńEkhem...Ona może była ciemnozielona, uprzednio. Zosia dostała bluzeczkę po niejakiej Gabrysi, która to Gabrysia ją nosiłą i nosiła aż jej pęp zaczął spod spodu wyłazić. Tak, że ta ciemna zieleń zrobiła się tymczasem co nieco jaśniejsza. I też mi się tak wydaje, że ta bluzeczka gdzieś jest jeszcze w szafie, tu w dalekiej Ameryce!
UsuńCiemnozieloną bluzeczkę z dmuchawcami zostawiłam na pamiątkę, choć córki mają już 26 i 23 lata :) Co więcej - miś ma taką samą bluzeczkę miniaturkę :)
OdpowiedzUsuńTak- miśki ( pomysł Szefowej) były superowe- można było kupować dla nich miniaturki ubrań, toreb, drewniane mebelki, okulary, a nawet przy okazji Świąt giezełko z białego batystu z doszytymi puchatymi skrzydłami i hasłem "anioł nie miś".
UsuńObie córki miały misie małe i duże i trochę ubranek gotowych dla nich, ale przede wszystkim młodsza sama szyła, robiła na drutach i na szydełku prawdziwe cudeńka dla nich. jakoś misie z Endo okazały się do tego najlepsze. Do tej pory mamy całe pudełka ubranek. A co ciekawe, jednego takiego misia zażyczyła sobie moja mama. Ma go do tej pory.
Usuń