Tak to mniej więcej wyglądało:
ilustracja z książki Agnieszki Frączek "Za płotem z ostów" wyd. Debit |
Na wernisażu zostałam hojnie obdarowana przez przyjaciół, znajomych i nieznajomych, tuzów polskiej grafiki dobrym słowem, kwieciem i znaczną ilością węglowodanów. Wystawcie sobie że przyjechała sama Pani Matka! Przybyła też Siostra Sister, ale jak to ona, chowała się strategicznie w rogu sali między ścianą zieleni a planszą .
Serdeczne podziękowania dla Olchy Sikorskiej z Poznania, która tę jeżdżącą po Polsce wystawę wymyśliła, Ewie Grudzie- uroczej gospodyni- szefowej Muzeum Książki Dziecięcej w Warszawie, Wojtkowi Widłakowi, który jednym skokiem z Polesia powrócił, aby pomasować mi Ego piękną mową, w której nazwał mnie Słupem Milowym :o)))( tak dla niewtajemniczonych, mam niemal 180cm i jestem taka bardziej duża dziewczynka)
Agnieszce Frączek, która bohatersko wygłosiła mowę a'vista,
Ani Musialik z Badetu, dzięki której udała się loteryjka książkowa- częstowała gości losami. Frekwencja przekroczyła moje najbardziej optymistyczne rojenia i część losów była dorysowywana na miejscu.
A bank rozbił imć Piątek.
Oryginalny kot z niemniej oryginalnymi wyrysowanymi przeze mnie kredeczkami ( słoik z prawej)
już mieszka w Deszczowym Domu. Nikt mnie ani Jareckiej
nie uwierzy w żadne zapewnienia co do uczciwości całej operacji, więc co się będę pultać:
W sumie, wernisaże
to jeden z milszych sposobów, żeby zgromadzić tylu fajnych osobników w jednym miejscu! Dziękuję!
Idźcie, idźcie sprawdzić, czy korniki zyskują przy bliższym poznaniu.
Wystawa na Koszykowej 26/28 w Warszawie będzie czynna do końca miesiąca w godzinach otwarcia Muzeum Książki Dziecięcej :
pon., śr., pt.: 13:00 - 19:00, wt., czw., sob.: 9:00 - 15:00
Jacy cudowni ci Kornicy!!!! Kocham tego, co je talerz. Moja pokrewna dusza.
OdpowiedzUsuń(nie zebym jadla talerze, ale tez czesto nie potrafie sie odnalezc i zatrybic o co chodzi)
A ten à la osmiornica, po lewej stronie stosu talerzy, dostaje zloty medal za urok osobisty.
Ja lubię tego dużego gamonia- trzeciego z prawej na dole. Taki więcej autoportret psychologiczny...
UsuńPrzyszłam sbie jeszcze raz popatrzeć. To stanowczo najmilsze spotkanie tego tygodnia.
UsuńNosz pewnie, że Wam nie wierzymy ;)
OdpowiedzUsuńA dziś udało mi się wypożyczyć w bibliotece książkę a tu na ostatnim obrazku taki właśnie kot na kredkach. Cudo :)
O! To już chodzi w bibliotekach? Fajnie!
UsuńJak dobrze przeczytać dobre wieści! Pani Matka, Siostra Sister i Pan Sierotka - ale miło, wsparcie jak granit. Słup Milowy i Wzorzec z Sevres Ultramaryny! Może wystawa choć mi się przyśni? Ja sympatyzuję z tym kornisiem pierwszym z prawej - toż on jest bardzo nieśmiały, ten klasyczny układ rąk pod tytułem "Ja tu tylko tak w kąciku":-)
OdpowiedzUsuńPan Sierotka wspierał mię jeno werbalnie, gdyż był niezbędnym w Krakowie.
UsuńPierwszy z prawej ma wymowne kolanka, taka nózia co niepewnie przytula się do drugiej to też objaw nieśmiałości.
Ania, no a ten środkowy na pierwszym obrazku? Klasyk pt. "Ojojoj, jestę zakłopotany!"
UsuńTeż cudny, nie?
Diabełku, oj tak, cudny, ten oplot łapek! Uśmiecham się do Ciebie i do korników :-)
UsuńKornicy bardzo bardzo :) Ten z prawej - taki skromniutki - najbardziej mnię chwycił za serce. A może on się z głodu słania? Wszak Kornicy nie jadają wyrobów gotowych jeno świerki w lesie. Taki biedny kornik nie pożyje na szwedzkim stole.
OdpowiedzUsuńCo innego kołatka! Tak, taki kołatek to się wypasie na meblu! :)
Moje serce jest rozdarte pomiedzy Kaczka Katastrofa a Zajacem... Ostatnio lekuchno sklania sie ku Zajacowi.
OdpowiedzUsuńChodzi o tego króliko zająca ?
OdpowiedzUsuńStrasznie nieśmiałe te korniki, aż się chcę je dokarmić ;)
OdpowiedzUsuńElżbietto - przy okazji, czy nie planujesz aby wypuszczenia plakatów z prac swoich (smoki! Osty!), ku pokrzepieniu zgłodniałych Obserwatorów nieco bardziej permanentnie, niźli tylko czytając gawiedzi (i sobie, a co)?
Coś tu knujemy na boczku. Temat przewija się co i raz w kuluarze...
OdpowiedzUsuńJupijajeeej!
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń