środa, 1 października 2014

Kot w worku czyli o pułapkach konsumpcjonizmu

.
Buro? Szaro? Spać się chce? Będzie bajka!
Ze specjalną dedykacją dla Agnieszki z małego pokoju z książkami


Zaczynamy.
Poczciwy kmiotek za ostatni grosz kupuje kota w worku.


Za drugi ostatni grosz kupuje pieska, którego chce zutylizować zły człowiek przedstawiony na obrazku.


Kotek bystrzocha  wykopuje pierścień, i to  nie byle jaki- cz a r o dz i e j s k i. Kmiotek po założeniu go - olaboga- zaczyna  mówić wierszem i nie wiem już sama co gorsze, zaczyna nurzać się w WYBUJAŁEJ KONSUMPCJI. To zje, to wypije, to se światło zaświeci, to pierzyny zażąda. Całkiem jak jakiś ilustrator! Ale o czarnym kotku Mruczku i białym piesku Szczeczku- dobry człowiek- pamięta.

Jak się już unurzają razem do wypęku, idą w gród zamkowy, a tam herold  ogłasza, że oto Nieprzyjaciel na królestwo nastaje. Kmiotek zakłada pierścień i pitnastogłoskowcem żąda w trybie pilnym armii ku obronie a dla siebie najładniejszej zbroi. Prosssszzz:
Wróg, kiedy go tak widzi w srebrnym pancerzu i he, he złotym szyszaku- wątpi i umyka.
Król w podzięce oddaje mu pół królestwa i dorzuca w gratisie cud- królewnę za żonę. 
Leży kmiotek, je, pije, sprawowaniem władzy zbytnio się nie przemęcza, to Mruczka za uszkiem podrapie, to Szczeczka, to żonkę...

Kobiecie z tego dobrobytu i  uciech zmysłowych przewraca się w głowie i dalejże wypytywać męża i o  zbroję, i armię i o dalszą zdolność kredytową. A ten mówi, że on prosty kmiot i wszystko zawdzięcza pierścieniowi.
No, tego było kobiecie za dużo. Nie szczerości bowiem oczekują Królewny od Mężczyzn Swego Życia.
Połówek Swych Drugich i Królewiczów Wymarzonych. Oj, nie.
Kosi bidula pierścień i mową wiązaną  wysyła Kmiota na zagraniczną placówkę.

Szuuuuka piesek, szuka kotek.
Im bardziej Kmiotka -Królewicza szukają, tym bardziej go w zamku nie ma. Kiedy widzą na palcu Królewny pierścień,  natychmiast wszystko rozumieją i zaczynają tłumaczyć myszkom zasady działania łańcucha pokarmowego.
 I oto skradziony pierścień odzyskany!
I Szczeczek i Mruczek mają wiele zalet, nie mają za to palców na których można by pierścień przekręcić i pana odczarować, i w związku z tym muszą dostać  się do swego pana wpław. W wieży na wyspie on bowiem przebywa. Proszę, jaka duża:

Nie obywa się niestety bez przykrych incydentów, które zmuszają i pieska i kotka do dalszych rozważań o zaletach łańcucha pokarmowego.W żarliwą dyskusję wciągnięte zostają  ryby. I oto zgubiony pierścień odzyskany:
Szczeczek i Mruczek dostarczają wyrób jubilerski Kmiotkowi, a on je, pije, sił mentalnych nabiera i  udaje się do Stolicy. Okazuje się, że Król owszem jakoś umiał się  tej przykrej sytuacji znaleźć i umarł, Królewna natomiast ( kupa śmiechu) próbuje rządzić   Nieprzyjaciel dalejże na kraj nastaje. Kmiotek, rutynowo żąda wierszem armii, konia i  zbroi  a Nieprzyjaciel umyka, zagranicznymi majtami ze strachu powiewając.

Królewna wyznaje Kmiotkowi wszystko, WSZYSTKO, całkiem jakby był redaktorką z magazynu Viva i odtąd żyją szczęśliwie. Jaki z stąd wniosek?

Grajmy w Lotto!
No właśnie, na co wydalibyście swoje 7 milionów?


24 komentarze:

  1. Nie mów takich rzeczy! Tfu!tfu! Kiedyś strzeliłam czwórkę w totka, ręka mi drżała już przy trójce. Przy czwórce serce mi wpadało w arytmię, a gdy zobaczyłam,że kolejne numery różnią się o jednokratkową pozycję, doznałam pomieszania zmysłów z hiperwentylacji i emocji. Przyznam się, że przy piątce zaczęłam szaleńczo nawoływać przez balkon moją mamę i kierować strumień decybeli ku osiedlowym skwerkom, po których to spacerowała z naszym śp psem Kalifem. Przybieżyła kłusem, myśląc, że zbójcy albo gwałciciele. A to tylko czwórka i nawet nie w biuście!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam, co najważniejsze: piękna, piękna baśń, styl narracji ujmujący, fotografie malarskie mmmmm...

      Usuń
    2. Oj, żeby tak zaraz wygrywać to nie, było by dość trudno, bo nie gram,ale poobracać hipotetyczną sumą w wyobraźni lubię. Bardzo.

      Usuń
  2. Siedem milionów nie mieści mi sie w głowie, więc pewnie robiłabym to, co do tej pory, bo nic innego nie umiem - jadła bym i piła.
    Ale mój teść gra i czasem zgarnie jakąś czwórkę czy piątkę i zawsze coś mi skapnie - a to elektryczna maszynka do mięsa, a to full wypas patelnia grillowa. Taki teść to skarb, co tam miliony!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak ogólnie to pewnie też bym robiła to co teraz- marzy mi się przyśrunbować się do stołka w pracowni na jakieś 4 miesiące.
      I pewnie będę siedzieć jak szop pracz przy robocie- różnica jest t taka ,że ze skarpetą ( nooo podkolanówką) wypchaną 7 milionami robiłabym to co mi się marzy i snuje po głowie, a tak działam na zamówienie- maluję cudze pomysły, tematy i światy.

      Usuń
    2. Takie buty! No to skoro już tak sobie poważnie gawędzimy, to po zapewnieniu sobie większego lokalu najęłabym do dzieci jakieś zmotoryzowane opiekunki, niezbyt ładne i obcojęzyczne, koniecznie kucharkę i sprzątaczkę, i coś mi się zdaje, że te pieniądze szybko by się skończyły...

      Usuń
    3. Nooo. Gdybyś płąciła podwójne stawki mogła byś robić castingi wśród najmilszych , najbrzydszych i najbardziej obcojęzycznych sił fachowych. Gdybyś tak jeszcze raz w tygodniu przy niedzieli zrobiła obiad, albo odpaliła własnoręcznie ciasto zyskałabyś nimb domowej bogini...

      Usuń
  3. Na kredki i rajtki!!!!!!!
    Oraz ksiazki dla dzieci!!!!
    Oraz podroz do Chile i Peru.
    Oraz karnet do dobrego fryzjera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Zobaczyłam Cię w sali wypełnionej po sufit szufladkami- jak na karty biblioteczne. A w każdej szufladce inny odcień rajtek A lica szufladek pomalowane adekwatnie, a pod szparę drzwiach wsuwa się kartka pocztowa z Chile do konserwatora tych zbiorów na czas, kiedy jesteś na peruwiańsko- chilijskiej rubieży.

      Mnie się marzy żeby tak rok cały pomieszkać we Włoszech.

      Usuń
  4. Elu, ciepło przy tych rysunkach, jak przy kominku :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Pewnie to amplituda uczuć moich się ujawnia- bo przeuwielbiam baśniowe klimaty.

      Usuń
  5. Znając siebie, głównie bym się zestresowała i nie wiedziała, co zrobić z tymi pieniędzmi. A przy wydawaniu każdych 100 czy 1000 zł ekstra "na siebie" czułabym wyrzuty sumienia, że właściwie te rzeczy, za które płacę nie są mi tak naprawdę niezbędne..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No coś Ty, jeden z najfajniejszych prezentów jakie można dać na życie dziecku to szczęśliwi rodzice.

      Nie twierdzę, że poczucie spełnienia można kupić za piniądz,, ale rozwijanie szajby kolekcjonerskiej, albo globtroterskiej, albo zrealizowanie pomysłu zawodowego kosztuje.
      Poza tym rozkosznie jest myśleć- temu kupiłabym mieszkanie, tej, roczne, twórcze stypendium, tej bym dała bilet do Japonii i z powrotem,a tej zestaw 400 kredek, który adoruje od lat przez komputerową szybkę, Chciałabym żeby inni się cieszyli ze mną. Skromne ( z racji skali) mam doświadczenia, ale wiem że jestem w stanie rozpizyć każdą sumę.

      Usuń
  6. Za siedem milionow zamowilabym u Wasiuczynskiej dzielo rozmiarow Panoramy Raclawickiej!
    Nie wiem, czy ucieszy cie ten komplement, ale Dyni jednak najbardziej spodobal sie zly czlowiek, gdyz jest 'very rainbow'!
    :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry pomysł. Chyba zagram.

      Usuń
    2. Graj Cyganie graj...

      Czy wszyscy już Państwo widzieli jakiego >>>
      Kleofasa

      Daniel zmalował?

      Usuń
    3. Kaczko! Wery rainbow rzeczywiście snuje mu się z zadzi.

      Z reszty za moją Panoramę Racławicką starczyło by Ci jeszcze na zameczek nad Loarą, ew, dwa pokoje z kuchnią w Warszawie.

      Usuń
  7. "Wot w korku!" zawołałby człowiek radziecki. A za siedem milionów można sfinansować budowę drogi obok żeby, jak ten korek kiedyś ruszy, można było nie ruszać się z miejsca i spokojnie kontynuować lekturę oraz oglądanie obrazków.

    OdpowiedzUsuń
  8. To dla mnie ??? taka cudna bajka ???
    Wzruszonam do łez - dziękuję !!!

    A z tych 7 milionów najpierw sfinansowałabym wydanie tej książki, o której marzę, co przyniosło by taki zysk, że juz kompletnie bym nie wiedziala, co z taką kupą forsy począć ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten klejnot na hełmie rycerza - ach..!

    OdpowiedzUsuń
  10. świetna historia :) taka zupełnie inna od tradycyjnych bajeczek i baśni (znów odgrzebałam moje "Basnie z gór", a mój tata do tej pory dostaje drgawek na wspomnienie, jak w kółko nam czytał tę samą opowieść)

    super: żarliwa rozmowa kota z rybami o łancuchu pokarmowym :):)

    za 7 mln byłby domek z pokojem dla synka - miałby swój plac zabaw, żeby bezpiecznie fikac do woli, a zakamarków sterczałyby tylko bezpieczne dla niego przedmioty. Za resztę kasy lody malinowe

    OdpowiedzUsuń
  11. Bajkę o Królewiczu kmiotku, piesku Szczeczku i kotku Mruczku" napisał Antoni Gliński, ja tylko w ramach okraszania ilustracji do "Cudownej Studzienki" napisałam skrót fabuły.
    Lodów malinowych może być o parę kulek za dużo, bo teraz można wygrać 12 milionów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie nie, to synek bedzie miał bardziej wypasiony plac zabaw :) o, i starczy jeszcze na "pracownię" dla mamusi, gdzie ciekawskie łapki nie będą sobie ściągać wszystkiego w zasięgu na głowę :) a lodami chętnie sie podzielę, niekoniecznie malinowymi, każdemu smak według gustu

      Usuń