środa, 5 lipca 2017

Mamię , kuszę i słaniam się.

Mam niejasne wrażenie, jakbym do płukania pędzli używała nie wody, ale jakiś  niezwykle istotnych  płynów ustrojowych. Słabnę. Im bardziej kolorowy kalendarz, tym ja jakaś bledsza.
To wycieńczenie skłania mnie do akcji godnych diwy z przedwojennego kina, słaniam się, toczę oczyma i załamuję białe jak lelije rączki.

No ale skończyłam - wszyściusie oryginały kuleczkowego kalendarza 2018 jadą już do Wydawcy. Brawo ja!

A w najnowszym, lipcowym wydaniu specjalnym

KSIĄŻEK- magazynu do czytania
portret ilustratorki autorstwa Joanny Olech
Mowa jest o moich ulubionych Blogoczytaczach. Serio.


Nie wiem jak Wy, ale ja nie mam wykupionej prenumeraty, więc wysupłałam 9,99zł i mam na wieczną rzeczy pamiątkę ów numer.
Szczególnie ujął mnie artykuł Joanny Szczęsnej "Garbus knuje, wokół szuje" o geniuszu Barańczaka, recenzje książek dla dzieci Joanny Olech i dwa soczyste wywiady:
z Isabell Allende
i z Arturem Perez Revertem pod jakże wymownym tytułem:
"Odbezpieczam strzelbę i czekam na barbarzyńców".

Artykuł o Olivierze Sacksie, który napisał cu dow ne go "Mężczyznę, który pomylił swoją żonę z kapeluszem" i"Antropologa na Marsie", "Wyspę Daltonistów"  i wiele innych  otwierających oczy książek popularno -naukowych, utrzymany jest niestety w konwencji jakiś lepkich sensacyjek.

Nie skonsumowałam jeszcze całości numeru, no ale powiadam Wam, wyczytam co moje, do ostatniego dziewięćdziesiątego dziewiątego grosza.



Idę wzdychać na szezlongu .


14 komentarzy:

  1. Yyyyy się zapowietrzyłam.
    Jutro skoro świt szturmujemy kioski.
    oraz: Brawo Ela!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieee, no proszę, same cuda i tu, i tam. Takie periodyki warte są KAZDYCH pieniędzy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest co czytać, serio. Zerknęłam tylko na chwilę i ocknęłam się po 2 godzinach.

      Usuń
    2. Tak, domyśliłam sie, mój ukochany w dawnych czasach Lem, słowo od cudownej pani Joanny, o Barańczaku, i oczywista gospodyni tutejsza. Muszę to mieć. Jak tylko wrócę do cywilizacji napadam na kiosk (czytaj Empik).

      Usuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak się wyrwę z wioski do wielkiego świata, to się rozejrzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ha, ja przed wyjazdem do Babilonu, starałam się zapamiętać, a potem nawet wpisywałam 2x na listy zakupów, i co ? Nic. Zamówiłam pocztą.

    Radosna nowina dzięki temu do mnie dotarła. Agora planuje nowe, poszerzone wydanie "Pegaz zdębiał" Barańczaka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jaka piękna Ela! Lecę dzisiaj do kiosku :-) Wieści cudowne, jeszcze mogliby wznowić "Fioletową krowę" do kompletu...

      Usuń
    2. Tak, a najlepiej "Fioletową krowę" w opracowaniu graficznym Geta Stankiewicza.

      Usuń
  6. Nie dość, że mdleje to jeszcze ma szezlong. Co za klasa. To dlatego wszystkie obrazki mają duszę, każdy po kawałeczku zyskuje Twojej duszy a zanim się zregeneruje to ciało osłabia. Życzę owocnego szezlongowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szezlong nie jedno ma imię. Zwany jest też gniazdem, matecznikiem lub fortepianem, ze względu na efekty dźwiękowe jakie wydają jego wysłużone sprężyny.

      Usuń
    2. Chłopak też ma duszę i lubi se pogadać z lokatorem.

      Usuń
  7. Zakupiłam Ksiazki i bardzo sobie chwalę :-)

    OdpowiedzUsuń