To ostatnia kartka z zielnikowego cyklu. Z żalem musiałam zamknąć kramik, żeby malować nową książkę, której premiera na majowych Targach Książki w Warszawie.
Książka leśna, mocno zielona, z dużą dawką przyrody, więc przesiadka nie była BARDZO bolesna. Termin do końca lutego, więc wymęczona podwójnym maratonem wyduszam z siebie ostatnie ilustracje jak z pustej tubki pasty do zębów. No wiecie, ten etap kiedy już się wie, że nic się nie wyciśnie, więc rozkrawa się tubkę nożyczkami do paznokci i jeździ się bezpośrednio szczoteczką po aluminiowych zakamarach .
Z tą wizją Wasiuka- rozkrawanej tuby wołowej zostawiam Was moi mili.
Ale kartka chwilowo ostatnia?
OdpowiedzUsuńTak, choć patrząc na rozpiskę zawodowych planów, następne będę mogła malować bezpośrednio z natury...
OdpowiedzUsuńKiedy się rozkrawa tę tubkę, zawsze okazuje się, że tam w środku jest jeszcze MNÓSTWO pasty i starcza na długo.
OdpowiedzUsuńNaprzód Tubo!
Lecę, normalnie jak mustang...
OdpowiedzUsuńAłaaaa! Opis z tubka brzmi bolesnie! Ale Jarecka ma racje, jeszcze wiele wycisniesz.
OdpowiedzUsuńWycisnęłam, wysłałam, doszło. Klient zadowolony.
UsuńZielnik bajkowy! A ja trzymam kcuki za szybką reanimację i wypełnienie ubytków energii w Tubce!
OdpowiedzUsuńPowoli zaczynam się orientować gdzie mam przód a gdzie tył.
UsuńUwielbiam!
OdpowiedzUsuńKolory mistrzostwo! Matka natura niczym Wasiuczynska lub na odwrót:-)
OdpowiedzUsuńMatce Naturze to ja chlorofilu na liściach nie godnam całować.
OdpowiedzUsuń