Oj, ciało dojechało, dusza jeszcze nie.
Powiem Wam, że Stolica męczy. Przydało by się jakieś sanatorium, czy coś.
Snuję się chwiejnie, chałupniczo nakładam kataplazmy z ruskich pierogów i rwę polar na szarpie. Patrzę jak kwitną akacje. Wzdycham. Wlewam wrzątek do puszki z herbatą zamiast do filiżanki. Idę do dentysty bardzo punktualnie, ale o dzień wcześniej. Wzdycham. Razem ze mną wzdycha Pan Sierotka.
Z racji tego oszołomienia będą tylko odgrzewane graficznie kotleciki.
Wułala:
karty kalendarza dla dzieci, projektowanego dla dziecięcych klubów Toyoty.
O! i >>> Mól Bronisław jest z tej samej drużyny.
Przyznam się, że bez Waszych komentarzy, moje morale blogotwórcze spada gdzieś w okolice kostek :o)
OdpowiedzUsuńMusisz zrozumieć - my w Warszawie codziennie lejemy wrzątek do puszki z herbatą! Codziennie dentysta, a pierogów nie ma, bo dieta! To jak tu pisać komentarze!
UsuńAaaa. wszystko jasne- to musi być wirusowe, zaraziłam się w Stolicy drogą kropelkową-. Syndrom puszki z herbatą. Mam nadzieję,że zaleczę świeżym krakowskim smogiem, okładami z węglowodanów i cukrów bardzo prostych.
UsuńPodnoszę. Morale :) Po prostu czasem mogę tylko na stojąco, między kuchnią a pokojem, zgiąć się nad komputerem, nacieszyć oko i pędzić dalej. Bywam milcząca :)
OdpowiedzUsuńDziękuję Olgo.
UsuńNiby dzięki wykresom autor bloga wie, że dużo osób zagląda, no ale statystyki nie podają czy po rzucie okiem czytelnik/oglądacz robi, bleeee, i wypada po nanosekundzie, czy się może uśmiechnie, albo sobie skopiuje obrazek na wieczną rzezy pamiatkę.
Publikowanie bez odzewu jest jak mamrotane samotnej staruszki na ławce, jak zaczepianie słowem wiewiórek i przemowy do wiatru.
Nie masz jak szantażyk emocjonalny na finał:
Kolorystyka mi się popsuje,jak nie będziecie ze mną gadać:o).
O nie! Protestuję! Kolorystyka niech dalej będzie soczyście wybuchowa!
UsuńI drugie: O nie! Nie zdarzyło mi się zrobić BLE. Prędzej ciężko westchnęłam, że można być obdarowanym tyloma talentami... W jakiej kolejce ja wtedy stałam, kiedy Ty obskoczyłaś tyle ogonków? ;)
"Kiedy Ty obskoczyłaś tyle ogonków?"
UsuńMam taki defekt wyobraźni, że bezwiednie przekładam słowa na obrazy. Jak najdosłowniej ..Zobaczyłam się, jak tycia tyciusieńka, za to z DUUUŻYM entuzjazmem skaczę po mysich ogonkach. Myszy coś omawiają w kółeczku, co i raz któraś spojrzy na mnie zniecierpliwiona, a ja obskakuję aż miło.
Dzięki za podtrzymanie na duchu- muszę mieć siłę do namalowania zyliona obrazków o Waligórze i Wyrwidębie.
Ale ile za to masz teraz gotowej esencji herbacianej! :*
OdpowiedzUsuńFakt. Gdybym miała wraże intencje wobec jakiegoś nosorożca, ów czaj byłby jak znalazł!
Usuń