środa, 4 grudnia 2013

Smok Wawelski



Uwaga, uwaga- teraz "ktoś przy dziecku będzie mówił po niemiecku". 
Wielooka gadzina zalęgła się bowiem w księgarniach naszych zachodnich sąsiadów. Historię o Smoku Wawelskim opowiedziała na nowo Joanna Manc.

Wydawcą polskiego wydania była Agora, książka należała do cyklu kolekcja dziecka , a historię o smoku opowiadał polskim dzieciom Grzegorz Kasdepke. Czytał Wojciech Mann. 





Pod Krakowem mieszkał smok:












Wielu rycerzy próbowało go pokonać . Nie pomogła nawet broń biologiczna w postaci wizerunku słodkiej Wandeczki.
Duży format niemieckiej książki bardzo posłużył ilustracjom, dlatego z kwikiem szczęścia daję jedną taką wielgachną.


Smokowi nie wystarczały te konserwy, trzebił więc okoliczne stada.



Król i dworzanie, szukali pomysłu jak pozbyć się bestyi, wreszcie pojawił się BOHATER . 


Jakiś wandal na smoczej jamie napisał: SMOK NIE JEST PRZESADNIE MĄDRY. 
Wyrył też obuz jeden EW + MŁ (dziwnym trafem inicjały Pana Sierotki) =WM





Gadzina połknęła podsuniętą chytrze przez szewczyka owczą skórkę nafaszerowaną siarką
no a potem wiadomo- smok pił,  pił wodę z Wisły, pękł i w formie smogu  po dziś dzień unosi się nad miastem.


A! I jest też wersja włoska wydana przez Instytut Polski w Rzymie.


20 komentarzy:

  1. Der Drache brzmi germańsko i groźnie, zaiste. A zmultiplikowane (!) smocze oczęta sa okropne i straszliwe. Myślał, że se zjada takiego owczego czipsa na ostro, a tu TRRRRACH!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. To jedna z ulubionych książek moich chłopaków (wersja polska). Już zniszczona, ale wracamy do niej regularnie. Przyznam, że moje maluchy znają całe fragmenty na pamięć i "czytają" razem ze mną ;) I oglądają, oglądają... Ciekawa seria, chociaż w naszym przypadku płyty się nie sprawdzają - tylko książki. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Toll! Die Augen sieht wie kleine Draechen aus!


    Mam nadzieję ,że nie było by żadnym dziecku ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moja córka długo nie lubiła tej książki. Smok za straszny? Na pewno smok miał w dalszej rodzinie pająka (ta liczba oczu...) ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Starałam się , żeby Smok był chociaż trochę straszny nie tylko śmieszny, żeby dziecki za bardzo go nie żałowały kiedy się rozpęknie w finale.

      Usuń
    2. Hihi. Mój najmłodszy ludek zobaczył smoka i rzekł: ojej, ale CUTE!!! I ma tyle dużo oczów.

      Usuń
  5. Piękne ilustracje. A te uczy...
    Uwielbiam niemiecki. A kiedyś go tak nie cierpiałam.
    Pozdrawiam!
    Iza

    OdpowiedzUsuń
  6. Oczy- rozpływam sie jak patrze mu w te oczy...(moze to taki smoczy trik? oczarowac ofiare oczetami i potem schrupac...?).
    Jakie okulary miałby smok krotkowidz? albo smok urlopowicz nad ciepłym morzem?

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiedziałam, że jest włoski, dzięki za trop. Będzie jak znalazł dla znajomych małych Włochów :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. O, tego gościa fioletowego uwielbiam. Chociaż nie wiedziałem, że włąda tyloma językami. I dobrze, smok naszym eksportowym hitem. Smok na ambasadora!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Smok można powiedzieć liznął parę języków bardzo obcych, Był taki szkic , gdzie wzorem jaszczurek ( kameleonów?) oblizuje sobie oczy, ale wychodził gad zbyt obscenicznie.

    OdpowiedzUsuń
  11. Smok niemiecki miał pojechać do Wiednia, ale G. coraz bardziej chłonie ten język i może będzie chciał czytać?!

    OdpowiedzUsuń
  12. A czy bedzie moze wersja francuska? Maz basniarz opowiada legende wszem i wobec, ale taka ksiazka z pieknymi ilustracjami bylaby wspaniala na podarunki i do opowiadania o polskiej kulturze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo bym chciała, ale na razie o francuskiej wersji nawet ptacy nie ćwierkają,

      Usuń
  13. Donoszę, że wczoraj Łakomy Smok został wręczony pewnej damie z Wiednia, która zaczyna mieć konszachty z Krakowem i podczas grudniowego tam pobytu nie zdążyła odwiedzić smoczej jamy nad czym ubolewała. W związku z tym książka wywołała u niej tzw. wielkieoczy a dzisiaj takie same powinni mieć jej trzej austriaccy synowie, który już dawno zostali zarażeni entuzjazmem dla polskich książek dla dzieci. Ich matka zresztą dużą część ostatniego pobytu w Krakowie spędziła w "takiej fajnej kawiarni z księgarnią na drodze między Rynkiem a Wawelem".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ani chybi dama była w Bonie na Kanoniczej. Opodal na Grodzkiej jest wielki sklep z tanimi książkami. W stosach upiornych słitaśnych tęczowych bajeczek sypanych hojnie brokatem można znaleźć rarytasy. W każdym razie, razem ze Smokiem - zapraszamy do Krakowa!

      Usuń
  14. Dama była w Bonie. My zawsze grasujemy w Centrum Taniej Książki i rarytasy wynosimy siatami. Obok sklep z metalowymi koszulkami;) Ten obszar Krakowa znamy świetnie;) Moi synowie ostatnio się pokłócili, czy najpierw na Wawel czy "do księgarni na Grodzkiej".

    OdpowiedzUsuń
  15. Tak, to też mój szlak pielgrzymkowy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż mi głupio pisać to słuchając jednocześnie audycji o ustawie o książce, w której jednak piętnuję się takich żerujących na taniznach.

      Usuń